Sprzętowe funkcje bezpieczeństwa w biznesowych notebookach i ultrabookach to temat niemal do znudzenia poruszany w naszych recenzjach. Czytnik linii papilarnych, kamerka z funkcją rozpoznawania twarzy i fizyczną zasłoną, czytnik Smart Card, a nawet skaner naczyń krwionośnych naszej dłoni – wszystkie te dodatki, a lista ich jest jeszcze dłuższa, możemy znaleźć w sprzęcie o korporacyjnym przeznaczeniu. Co więcej, wyposażenie tego typu zaczyna się także pojawiać w urządzeniach o mniej profesjonalnym przeznaczeniu, gdyż nawet w domowym komputerze wypada zabezpieczyć dostęp do konta bankowego, portali społecznościowych lub przechowywanych w nim zdjęć i filmów.

A gdy kilkanaście lat temu w naszych kieszeniach królowały pierwsze telefony komórkowe, to nieliczni pilnowali, bo do odblokowania urządzenia niezbędny był czterocyfrowy PIN, a o wbudowanym czytniku linii papilarnych nikt nawet nie marzył. I to nie dlatego, że producenci odmawiali w tej kwestii współpracy, lecz ponieważ nikt nawet nie wpadł na to, by takiego dodatku oczekiwać. Dziś, kiedy w naszym smartfonie można znaleźć bazę kontaktów, prywatne i służbowe maile oraz przeglądarkę z obszerną historią naszych sieciowych wojaży, niemal każdy z nas zabezpiecza urządzenie odciskiem palca lub wizerunkiem twarzy.

 

Grafika: vectorpouch – pl.freepik.com

Wbrew pozorom, głównym powodem doposażania sprzętu biznesowego w sprzętowe funkcje bezpieczeństwa nie jest fizyczne uniemożliwienie kradzieży urządzenia. Ta kwestia od lat należy do obowiązków gniazda dla blokady Kensington i jego wariacji – stalowa linka mocująca komputer do np. stołu to zasadniczo nadal jedyne „fizyczne” rozwiązanie tego tematu. Wymienionym wcześniej funkcjom bezpieczeństwa przyświeca jednak inna idea – uniemożliwienie zalogowania się do systemu osobom niepowołanym i wynikająca z tego ochrona danych przechowywanych w urządzeniu.

Jest jednak jeden element komputera, który bezceremonialnie ogłasza całemu światu czym się aktualnie zajmujemy – jego ekran. Gdy zdarza nam się pracować poza biurem, np. na lotnisku, w samolocie, w pociągu lub w ulubionej kawiarni, to w tych miejscach nie brakuje okazji, by ktoś obcy mógł rzucić okiem na monitor i zobaczyć jego zawartość. A w momencie, gdy jedziemy na specjalistyczną konferencję, to mamy spore szanse napotkać przedstawicieli konkurencji, którym oddamy niemałą przysługę np. mimochodem zdradzając nasz plan marketingowy na najbliższy kwartał.

 

 

Oczywiście, nie jest to nowy problem i od lat producenci sprzętu oraz akcesoriów walczyli z nim przy pomocy naklejanych na matrycę filtrów prywatności. Po takim zabezpieczeniu kąty widzenia zostają drastycznie ograniczone i jedynie użytkownik znajdujący się bezpośrednio przed wyświetlaczem zobaczy jego zawartość. To rozwiązanie ma jednak kilka istotnych wad – już sama instalacja filtra potrafi być problematyczna, gdyż wpierw musimy do ramki ekranu dokleić trzymające go mocowania, a matryca zostanie przysłonięta przeźroczystym prostokątem tworzywa, który, prócz ograniczenia kątów widzenia, przyciemni nam także obraz, co może zmniejszyć komfort pracy z komputerem. Oprócz tego, utrudnione stanie się czyszczenie ekranu, a dbanie o nieskazitelny stan samego filtra też do prostych nie należy.

 

 

Kwestia ochrony zawartości matrycy z każdym rokiem zyskuje na znaczeniu – dzięki postępowi technologicznemu współczesne laptopy, a zwłaszcza ultrabooki, stały się urządzeniami lekkimi, poręcznymi i z długim czasem pracy na baterii, więc coraz chętniej zabieramy je ze sobą na służbowe (i nie tylko) wyjazdy. Na szczęście producenci sprzętu komputerowego starają się być zawsze na bieżąco z potrzebami użytkowników, szczególnie w segmencie biznesowym, i od kilku już sezonów do sprzedaży trafiają notebooki z wyposażeniem będącym odpowiedzią na ten konkretny problem.

Lenovo ThinkPad T480s

Jednym z nich jest Lenovo ThinkPad T480s, którego pełną recenzję znajdziecie tutaj. To wysokiej klasy ultrabook biznesowy w optymalnym stopniu łączący w sobie komfort pracy ze zwiększoną mobilnością. Obudowa została wykonana z wytrzymałych i lekkich materiałów najwyższej klasy: stopu magnezu oraz kompozytu wzmocnionego włóknem węglowym, więc nie straszy przesadną wagą a jej solidność jest zwyczajnie „thinkpadowska”.

Notebook może się także pochwalić obecnością najlepszej, przynajmniej moim skromnym zdaniem, klawiatury dostępnej na rynku, rozbudowanym wyborem portów oraz bogatym wyposażeniem dodatkowym. Na liście opcjonalnych dodatków nie brakuje zarówno wspominanych już sprzętowych funkcji bezpieczeństwa, jak i modemu LTE oraz łączności NFC, więc możliwości ThinkPada T480s sprostają nawet najbardziej wymagającym użytkownikom korporacyjnym.

Jednak bohater tego artykułu różni się od modelu wcześniej recenzowanego jednym zasadniczym elementem – z jego matrycą został zintegrowany filtr prywatności ThinkPad Privacy Guard. Ten dodatek szczególnie przyda się osobom często pracującym z notebookiem w miejscach publicznych i wyczulonych na wymienione wyżej problemy z prywatnością.

 

 

Aby aktywować tryb Privacy Guard w ThinkPadzie, wystarczy wcisnąć klawisz F12, przy czym nic nie stoi na przeszkodzie, by przypisać go do innego klawisza lub ich kombinacji. Wbudowany filtr momentalnie zawęża emitowane przez wyświetlacz światło to tego stopnia, że tylko znajdując się bezpośrednio przed ekranem zobaczymy jego zawartość – dla osób stojących nieco z boku matryca będzie wyglądała na całkowicie zaciemnioną i nieaktywną. ThinkPad Privacy Guard wyróżnia się także praktycznie zerowym wpływem na komfort pracy. Konkurencyjne rozwiązania po aktywacji potrafią odczuwalnie przyciemnić obraz, co bywa uciążliwe podczas pracy poza biurem, gdzie zwiększona jasność wyświetlacza jest potrzebna do kompensowania światła dziennego i zwiększenia czytelności wyświetlanego obrazu.

 

ThinkPad Privacy Guard - nieaktywny
« z 3 »

 

Ulepszony ThinkPad T480s został wyposażony w matowa matrycę IPS o rozdzielczości Full HD (Privacy Guard Display 1920×1080), którą w aplikacji AIDA64 zidentyfikowano jako LEN40AD/B140HAN05.5. W trybie domyślnym ekran bezdyskusyjnie przyciąga wzrok oferowaną jakością obrazu. Kąty widzenia, jak na matrycę IPS przystało, są bardzo szerokie, kontrast mocny, a podświetlenie znacznie powyżej standardowych 250 cd/m2. Wrażenie robi także odwzorowanie kolorów – 96% pokrycia palety sRGB nie jest regułą w sprzęcie zaprojektowanym głównie z myślą o pakiecie biurowym.

 

ThinkPad Privacy Guard - aktywny
« z 3 »

 

A jak uruchomienie ThinkPad Privacy Guard odbije się na jakości obrazu? Czytelnie zobrazuje to zestawienie ze sobą dwóch pomiarów – przed i po aktywacji filtra.

 

ThinkPad Privacy Guard - nieaktywnyThinkPad Privacy Guard - aktywny
- luminancja: 287 cd/m2
- kontrast: 2972:1
- czerń: 0,09 cd/m2
- paleta sRGB: 96%
- paleta AdobeRGB: 66%
- luminancja: 274 cd/m2
- kontrast: 3182:1
- czerń: 0,08 cd/m2
- paleta sRGB: 96%
- paleta AdobeRGB: 66%

 

Jak widać ThinkPad Privacy Guard w niewielkim stopniu obniża maksymalną jasność, sam kontrast nawet nieco rośnie, a odwzorowanie palety sRGB konsekwentnie trzyma się poziomu 96%. A zatem filtr bez zarzutu wywiązuje się ze swojego zadania, uniemożliwiając osobom postronnych podpatrywanie zawartości ekranu.

 

ThinkPad Privacy Guard - nieaktywny
« z 3 »

 

A zatem planując zakup nowego notebooka służbowego na pewno warto rozważyć wersję z wbudowanym filtrem prywatności na wyposażeniu. Dzięki zintegrowaniu go z samą matrycą znikają problemy, jakie napotkamy w przypadku rozwiązania nakładanego na ekran – nic nam nie ma prawa odpaść, czyszczenie matrycy nie będzie utrudnione, a sam filtr będziemy aktywować jedynie w razie potrzeby. Taki dodatek na pewno zwiększy bezpieczeństwo pracy w miejscach publicznych, gdzie wystarczy nasza chwilowa nieuwaga i cudza ciekawość, by istotna dla działalności naszej firmy informacja trafiła w ręce konkurencji.

 

ThinkPad Privacy Guard - aktywny
« z 3 »