O tym, że pierwszy Legion Samobójców był filmem wyjątkowo marnym raczej nie muszę przekonywać nikogo, kto miał wątpliwą przyjemność obcowania z owym dziełem. Mimo świetnej obsady (nadal będę się upierał, że Jared Leto jako Joker wypadł przezacnie, ale z marną fabułą się nie da wygrać) i świetnego soundtracku, całość zdawała się na kolanie pisana i zmontowana przez tuzin małp opitych Red Bullem. Mimo fatalnych recenzji  pierwszej odsłony Legionu Samobójców Warner Bros. nadal ma nadzieję na udaną ekranizację przygód Zrzeszenia Złodupców Świata Komiksów DC – tyle, że tym razem za kwestię reżyserii i scenariusza odpowiada James Gunn, czyli twórca sukcesu innej komiksowej ferajny, czyli Strażników Galaktyki.

 

 

Także i tym razem obsada prezentuje się obiecująco. Do swych ról powrócą Margot Robbie (wciąż uroczo stuknięta Harley Quinn), Viola Davis (złowroga Amanda Waller o duszy mrocznej jak Lord Voldemort), Joel Kinnaman (nieustannie spięty Rick Flag o miękkim sercu) oraz Jai Courtney (Kpt Boomerang, czyli nieistotny dodatek do poprzedniego filmu – trzymam kciuki za drugie podejście). Natomiast wśród nowych twarzy doszukamy się takich nazwisk, jak Idris Elba (Bloodsport, czyli Deadshot 2.0 – Will Smith był zajęty…), John Cena (Peace-Maker, czyli Kapitan Ameryka z poglądami rodem z Konfederacji) oraz Peter Capaldi (przedostatni Doctor Who znów wcieli się w super-geniusza, czyli Thinkera).

Premierę The Suicide Squad (2021) zapowiedziano na 4 sierpnia, aczkolwiek uwzględniając ostatnie miesiące i nieustanne przesuwanie premier kinowych nie przywiązywałbym się specjalnie do tego terminu. Film ma pojawić się także na platformie HBO Max