Blizzcon za nami; podobnie ogólnoświatowe finały WCS (World Championship Series), największego i najbardziej prestiżowego turnieju w StarCraft II. Wiemy, kto zabrał do domu złoto; wiemy, kto musiał się z nim pożegnać.

 

Rozkład miejsc, rozkład nagród

Pierwsze cztery miejsca w turnieju prezentują się następująco:

Pierwszą nagrodę – w wysokości 210 000 dolarów – zgarnął Koreańczyk Park „Dark” Ryung Woo.

Drugą nagrodę – bagatela 96 000 dolarów – zabiera do domu Włoch Riccardo „Reynor” Romiti. Wicemistrz Świata SC2 jest zarazem najmłodszym uczestnikiem zawodów; Reynor ma zaledwie 17 lat.

Trzecią nagrodę, dzieloną ex aequo pomiędzy brązowych finalistów – po 51 000 dolarów na głowę – zgarnęli ubiegłoroczny Mistrz Świata Joona „Serral” Sotala (Finlandia) oraz wielokrotny zwycięzca turniejów klasy Premium Kim „Classic” Doh Woo (Korea Południowa).

Pozostałe miejsca w pierwszej ósemce należą – nie inaczej niż zazwyczaj – do graczy z Korei.

 

Przemyślenia po finałach

StarCraft II zmienia się – i zmienia się na lepsze, a tegoroczne finały są tego dowodem. Ale to, co dla jednych oznacza „na lepsze”, dla innych oznacza – niestety – na gorsze. Pozwolę sobie więc doprecyzować: gra zmienia się na lepsze dla oglądających. Na gorsze natomiast może zmieniać się dla samych graczy, w zależności od preferencji.

Tegoroczne finały WCS 2019 obfitowały w tak wiele niespodziewanych zagrań – w tak wiele spektakularnych zaskoczeń – że trudno byłoby je wszystkie podsumować. Na pierwszy plan wysuwa się przy tym niewątpliwie absolutnie bezprecedensowe i – co dla nas, widzów, znacznie ważniejsze – odważne zagranie Classica z ćwierćfinałowego meczu z Rouge’m (któremu, przypomnijmy, przypadło w udziale główne trofeum WCS za rok 2017). Podczas decydującej piątej mapy Classic postanowił zagrać va banque i – jak sam potem stwierdził w krótkim wywiadzie – zrobić coś, co spodoba się publiczności, a jemu samemu może przynieść wygraną na przekór niesprzyjającym okolicznościom. W najgorszym razie, jak powiedział, przegra w widowiskowy sposób. W ten sposób zrealizowane zostało zagranie, które fani StarCrafta zapamiętają znacznie dłużej niż sam turniej. Jakie dokładnie? Tego nie zdradzę; możecie to jednak obejrzeć na poniższym nagraniu:

 

 

Jest jednak faktem, że jeszcze parę patchów pomysł na rozegranie meczu w ten sposób nie pojawiłby się raczej w głowie żadnego ze StarCraftowych progamerów (no, może za wyjątkiem znanego z szaleńczych zagrywek Koreańczyka grającego pod nickiem sOs, zresztą dwukrotnego Mistrza Świata). Wprowadza to do gry element niepewności (wiele osób pyta ostatnimi czasy, dokąd tak naprawdę zmierza SC2), dla widzów jednak jest to jak znalazł. Wśród samych zawodników natomiast coraz bardziej widoczna jest świadomość faktu, że to, co robią, robią dla nas – ludzi, którzy oglądają ich rozgrywki. To bardzo cieszy. W Korei Południowej, co oczywiste, nie jest to nowość. Wielu StarCraftowych „prosów” przekuło tam swój status gwiazdy wirtualnych rozgrywek w status regularnego celebryty. Czy w Europie również mamy na to szanse? To się okaże.

 

Korea vs. reszta świata

Gracze z Korei od zawsze prezentowali wyższy poziom niż przedstawiciele pozostałych części świata. Trudno się dziwić – w Korei Południowej oglądanie meczy rozgrywanych w SC2 należy do porządku dziennego. Mecze te od lat transmitowane są tam m.in. w telewizji; istnieją nawet stacje telewizyjne (obecnie powoli przekształcają się one w platformy streamingowe), które transmitują głównie rozgrywki w SC2. StarCraft II, a wcześniej StarCraft, ma w Korei status oficjalnego narodowego e-sportu.

Rok temu po raz pierwszy w historii tej gry globalna dominacja zawodników z Korei została przełamana przez Joonę „Serrala” Sotalę – gracza z Finlandii, który nie tylko dostał się na finały WCS z największą liczbą punktów kwalifikacyjnych w historii, ale wygrał też całą imprezę. Swoje zwycięstwo potwierdził następnie w jeszcze kilku turniejach, detronizując po drodze wszystkich najpoważniejszych koreańskich zawodników – również tych, których dotąd uważano powszechnie za niepokonanych (poza Koreą).

Nic więc dziwnego, że i w tym roku wiele osób stawiało na sukces Serrala. Ja sam zresztą również. Po meczach grupowych nie mieliśmy wątpliwości – mówimy o absolutnym faworycie wyścigu. Tymczasem jednak w meczu półfinałowym Serral wyeliminowany został przez innego z Europejczyków – siedemnastoletniego Reynora. Reynor wygrywał z Serralem już wcześniej, nie jest to więc zaskoczeniem; nikt nie sądził jednak, że stanie się to na finałach. A jednak się stało.

Mecz dwóch Europejczyków obejrzeć możecie poniżej:

 

 

Do finału trafili więc, ostatecznie, Reynor i Dark. Dark na swoje pierwsze miejsce pracował, jak dobrze wiemy, od lat; zawsze jednak ostatecznie ulegał, m.in. w jednym z poprzednich finałów. Tym razem jednak zagrał perfekcyjnie, ogrywając młodą Europejską gwiazdę 4:1 w mapach. Byłoby zapewne 4:0, gdyby nie ryzykowna zagrywka, którą postanowił zastosować na trzeciej mapie. Jednak, niezależnie od tego, już dawno nie mieliśmy do czynienia z równie jednostronnym – i „nudnym” – finałem. Dark zagrał bezbłędnie i podręcznikowo, podobnie jak Reynor; trudno mówić tu jednak o jakichkolwiek większych emocjach. W zasadzie już od pierwszej mapy wiadomo było, kto weźmie trofeum.

Finałowy mecz obejrzeć możecie poniżej:

 

 

Byłoby więc błędem twierdzić, że Europejczycy – czy też, szerzej, „nie-Koreańczycy” – powoli odbierają Koreańczykom pierwszeństwo. Do tego nadal jest jeszcze daleko. A sam fakt, że w pierwszej czwórce mamy dwóch Europejczyków i dwóch Koreańczyków niczego jeszcze nie dowodzi. W pierwszej ósemce mamy bowiem dwóch Europejczyków i sześciu Koreańczyków. Ostatecznie zaś – jest to kolejne WCS wygrane przez reprezentanta Korei Południowej.

 

Polak potrafi

Na turnieju wystąpił również Polak, Mikołaj „Elazer” Ogonowski. Elazer należy do absolutnej światowej czołówki; ma zresztą na swoim koncie brązowy medal w ogólnoświatowych finałach WCS, jego obecność na turnieju nie jest więc niczym szczególnym. On też – spośród pozostałych „nie-Koreańczyków” – był ostatecznie najbliżej wejścia do pierwszej ósemki (a może i czwórki?). Zabrakło naprawdę bardzo niewiele; finalnie uległ jednak w decydującym meczu grupowym, przegrywając z Koreańczykiem Trap’em. Ten nie jest bynajmniej człowiekiem z przypadku; to wyjątkowo ambitny zawodnik, który nie raz pokazywał, że stać go na więcej niż byśmy sądzili.

Jak by nie było, Elazer rozegrał przepiękny mecz, który obejrzeć możecie poniżej:

 

 

Podsumowanie

Ci, którzy zapowiadali „zmierzch koreańskiej dominacji w StarCrafcie”, srodze się zawiedli. Sam StarCraft – jako „e-sport do oglądania” – nigdy nie prezentował się jednak aż tak znakomicie. Nie licząc wybitnie jednostronnego finału tegoroczne WCS obfitowało w momenty, które warto zapamiętać – i o których warto rozmawiać. A sami gracze pokazali podczas rozgrywek przynajmniej parę zagrań, które mają szansę wejść do ogólnoświatowego kanonu.

SC2 nigdy dotąd nie pozwalał graczom na tak wiele. To niewątpliwie dobrze dla widzów. Czy graczy również taki stan cieszy? To temat na całkiem inną rozmowę.