Temat komety zmierzającej w kierunku Ziemi chyba nigdy się nie znudzi twórcom filmów, czego dowodem może być wyprodukowana przez Netflix czarna komedia Nie patrz w górę. Reżyserem i scenarzystą tego dzieła jest Adam McKay, znany z takich tytułów jak Big Short (2015, Oskar za najlepszy scenariusz i nominacja za reżyserię), Vice (2018, nominacja za reżyserię, scenariusz i najlepszy film) oraz Legenda telewizji (2004). Obstawiam więc, że pod względem fabularnym zostaniemy uraczeni dziełem zdecydowanie ambitniejszym od Armageddonu Michaela Baya. 

 

 

Gdy dwoje astronomów odkryje, że życie na Ziemi niebawem zakończy zderzenie z kometą klasy „planet killer”, czeka ich nie tylko walka z własnym przerażeniem i wizją zagłady, ale także z absurdalnością i złą wolą polityków oraz mediów. Ratowanie ludzkości nie jest bowiem dla „elyty” tego świata priorytetem – zdecydowanie ważniejsze jest zdobywanie widzów i wyborców oraz dbanie o pozytywny wizerunek kreowany na potrzeby mediów społecznościowych. Nietrudno więc się domyślić, że Nie patrz w górę raczej będzie się skupiać na krytyce i obśmiewaniu świata współczesnych mediów i polityki, a nie na widowiskowych scenach wahadłowców próbujących za pomocą ładunków jądrowych zmienić kierunek lotu zabójczej komety.

Na pewno Adamowi McKey należą się brawa za zgromadzoną przed kamerą obsadę. Rolę wspomnianych astronomów powierzono Jennifer LawrenceLeonardowi DiCaprio, których raczej nikomu przedstawiać nie trzeba. Francowatej pani prezydent Janie Orlean twarzy i głosu użyczyła Meryl Streep, a w postać jej syna i zarazem szefa sztabu wcielił się Jonah Hill. Na ekranie zobaczymy także Cate Blanchett w roli dziennikarki programu śniadaniowego Brie Evantee oraz Rona Perlmana jako pułkownika Bena Draska. Z reszty obsady na pewno warto jeszcze wspomnieć Timothée’a Chalameta (Diuna), Chrisa Evansa (Avengers) oraz Matthew Perry’ego (Przyjaciele).

Nie patrz w górę zadebiutuje na platformie Netflix w Wigilię, czyli 24. grudnia.