Dead Island 2 może stanowić jeden z dobrych przykładów, gdy ktoś zapyta czym jest tak zwane „deweloperskie piekło”. Na przestrzeni 9 lat, czyli od pierwszego trailera gry na E3 2014 ekipa tworząca grę zmieniła się dwa razy, z czego przez pewien czas nie było nawet wiadomo, czy grą ktokolwiek się zajmuje.

Okazało się, że ostatecznie nad Dead Island 2 pracowało studio Dumbuster, które ostatecznie dowiozła grę do premiery. I jak się okazało – ekipa wykonała kawał dobrej roboty. Nie tylko wyciągając markę o sieczeniu zombie z produkcyjnego grobu, ale też ostatecznie oferując wysokiej jakości rozgrywkę.

 

 

No właśnie, ostatnio wśród gier o zombie panowały Dying Light oraz The Last of Us i obie te gry podchodziły do kwestii zombie-apokalipsy raczej bardzo poważnie. Pierwszy Dead Island również można uznać, za raczej dojrzały. „Dwójka” natomiast to czysta rozrywka, bez konieczności refleksji nad światem i wzruszania się. Recenzenci wspominają też, że fabuła jest w zasadzie pretekstem do wyżynania coraz większych zastępów powłóczącego nogami ścierwa. I jeżeli ktoś dokładnie na to liczył, to jest spora szansa, że Dead Island 2 zapewni mu sporo frajdy.

I tu dochodzimy do dwóch najważniejszych kwestii: historia Dead Island 2 jest ok, jak na grę mającą dawać radochę głównie z chlastania żywych trupów. Chociaż pojawiły się opinie, że główny wątek sprawia wrażenie niedomkniętego. Czyżby furtka dla mających się pojawił DLC? Rodzajów zombie też nie brakuje, chociaż zazwyczaj są to przeciwnicy znani chociażby z Left for Deadjedne paskudy krzyczą, inne wybuchają, jeszcze inne są piekielnie szybkie, a znowu kolejne – bardzo silne albo plują kwasem. Nie brakuje też bossów. Na nic jednak spore zróżnicowanie przeciwników, jeżeli system walki byłby do bani. A ten okazał się świetny. Masa broni białej, a później także palnej (chociaż ten element wypadł zdaniem recenzentów tak sobie) w połączeniu z systemem obrażeń FLESH daje mnóstwo satysfakcji miłośnikom gatunku gore. Gra jest też przez to bardzo brutalna i dzięki dobre jakości oprawie audiowizualnej niejednemu wrażliwcowi może się zrobić niedobrze widząc wylewające się w bebechów flaki po trafieniu niemilca maczetą.

 

 

Dobre słowa studio usłyszało też za kreację świata. HELL-A, jak w grze nazywa się opanowane przez zombie Los Angeles, nie jest otwartym światem i zostało podzielone na mniejsze, otwarte lokacje. Dzięki temu dynamika gry jest wysoka, a że mapy są pełne są detali opowiadających historie odwiedzanych miejsc, to chce się je zwiedzać. Nierzadko prowadzą one swoją narrację, zazwyczaj satyryczną i nabijającą się z popkultury. Dodatkowo, wątek główny to jedno, ale twórcy przygotowali też poboczne zadania. Jeżeli chodzi o ich jakość, to, jeżeli wierzyć recenzjom, nie jest to nic wybitnego, ale daje sensowny pretekst do zwiedzania przygotowanych miejscówek.

Recenzentów podzielił nieco system progresji, gdyż nie ma tu klasycznego drzewka umiejętności, a karty ze zdolnościami, które można sobie dowolnie zmieniać na inne. Niektórym zaś nie przypadł do gustu humor rodem z rasowych filmów o zombie klasy B. Wersja na PC nie jest też ponoć wolna od błędów, chociaż uczciwie zwrócono uwagę, że to i tak jedna z lepiej działających na pecetach gra wydana w tym roku. Brakuje też technologii DLSS, ale za to jest alternatywny FSR od AMD.

 

Wybrane oceny

Na ten moment na agregatorze Metacritic średnia ocen dla wersji PC wynosi 74/100, a dla PlayStation 5 i Xbox Series – 75/100.

GryOnline – 8/10

CD Action – 7/10

Eurogamer.pl – 8/10 i rekomendacja

Komputer Świat– 8/10

Polygamia – 9/10

PCGamesN – 7/10

VG247 – 4/5

IGN – 7/10

Gamespot – 7/10

Gamerant – 3,5/5