Serialowa Gra o tron ma za sobą długą i bogatą historię nagród branżowych. Nie inaczej zresztą z powieściami – George R.R. Martin niewątpliwie należy do najczęściej wyróżnianych fantastów wszechczasów. Tegoroczne nagrody Emmy powinny jednak – zdaniem wielu fanów GOT – ominąć serial HBO.
Zdaniem fanów – ale nie zdaniem twórców. Serial zgłoszono bowiem do nagród Emmy w prawie dwudziestu kategoriach. Mamy więc zgłoszenia w kategorii Najlepsze kostiumy (piąty epizod), Najlepsza obsada (całość serialu), Najlepsza charakteryzacja (Nocny Król) czy Najlepszy aktor i Najlepsza aktorka (odpowiednio: Kit Harington/Jon Snow i Emilia Clarke/Daenerys Targaryen), i te są zasadne. Co jednak powiecie na zgłoszenia w kategoriach Najlepsze zdjęcia za trzeci epizod (Długa noc) czy… Najlepszy scenariusz? Szczególnie to ostatnie zdaje się mocno – oj mocno… – przesadne.
HBO ma jednak tupet. A robienie dobrej miny do złej gry nie jest w showbiznesie niczym nowym. Ostatecznie – o nagrodach decyduje często znacznie więcej niż tylko rzeczywista wartość danej produkcji.
Nie wierzę, oczywiście, że Benioff i Weiss mają szansę na otrzymanie jakiejkolwiek nagrody. Prawdę mówiąc, nie wierzę, żeby otrzymali choćby nawet nomiację. Jest jednak faktem, że scenariusz ósmego sezonu GOT jest „podręcznikowy”. Miałem też okazję przekonać się na własnej skórze, że niektórzy krytycy bardzo go chwalą. Przy okazji zarzucając rozczarowanym fanom (to ja) „brak odpowiedniego wykształcenia” (niezbędnego jakoby, żeby docenić pracę Benioffa i Weissa).
No cóż. Znam ten argument. Akademickie standardy niewątpliwie są ważne, szczególnie w przypadku nagród przyznawanych – bądź co bądź – przez akademików (to właśnie Emmy, między innymi). I może to właśnie dlatego niektóre z wygłaszanych przez nich mądrości tak bardzo przypominają próby trollingu.
Jeśli scenarzyści Gry o tron wyjmą w tym roku statuetkę Emmy, z pewnością poczuję się trollowany.
O naszych wrażeniach po obejrzeniu ósmego sezonu Gry o tron przeczytasz więcej w tym artykule.
