„Co wolno wojewodzie, to nie tobie smrodzie” mawiali nasi dziadkowie. Przysłowie wciąż aktualne, bo przecież to my, jako zwykli, szarzy użytkownicy Internetu musimy baczyć na prawa autorskie, co samo w sobie jest oczywiście rzeczą dobą, z tym, że niekiedy dbałość o nie zakrawa o absurd. Jak się jednak okazuje, „duży może więcej” i wcale nie musi pytać o zgodę.

Śledztwo przeprowadzone przez dziennikarzy z portalu Proof News ujawniło, że firmy zajmujące się szkoleniem algorytmów sztucznej inteligencji wykorzystały transkrypcje z łącznie 173 536 filmów opublikowanych na platformie YouTube przez różnych twórców, tym takich twórców, jak MrBeast (289 mln subskrybentów, wykorzystano 2 filmy), Marques Brownlee (19 mln subskrybentów, wykorzystano 7 filmów) czy PewDiePie (111 mln subskrybentów, wykorzystano 337 filmów). Ponadto, tzw. Stos, do którego dotarła redakcja, zawierał publikacje z kanałów MIT, Khan Academy, Harvardu, The Wall Street Journal czy BBC. Na liście znalazły się także takie programy, jak The David Pakman Show (160 wykorzystanych nagrań, bez zgody), Jimmy Kimmel Live czy Last Week Tonight with John Oliver.

Jak pokazało śledztwo, z tzw. Stosu (ang. pile), w którym znalazł się katalog „YouTube Subtitles” (łącznie 5,7 GB danych) zawierający transkrypcje nagrań, korzystały takie firmy, jak NVIDIA, Apple, Salesforce czy Anthropic. Zresztą, w samym Stosie znalazło się wiele więcej chronionych prawem autorskim treści, w tym różnego rodzaju wycinki prac naukowych czy książek. Co ciekawe, wykorzystywanie treści bez zgody twórców jest sprzeczne z warunkami korzystania z platformy YouTube.

Część twórców działania firm, które korzystały ze Stosu określiła sprawę jasno: to kradzież. Takie stanowisko zajął chociażby David Pakman. W  YouTube Subtitles znalazło się aż 160 transkrypcji z jego programów. Pakman jasno uważa, że powinien otrzymać za to rekompensatę. David Wiskus, dyrektor generalny Nebula, także nazywa działania „Big Tech” kradzieżą i brakiem szacunku dla twórców.

Nie jest to pierwszy raz, kiedy to giganci technologiczni wykorzystują treści bez zgody ich twórców lub właścicieli. Amerykańscy (z pewnością nie tylko) prawnicy już zacierają ręce.

 

Źródło: proofnews.org, techspot