EA to jeden z tych wydawców, na myśl o których starsi gracze dostają gęsiej skórki – z jednej strony Electronic Arts dało nam masę wspaniałych tytułów, chociażby z serii Battlefield czy Mass Effect, z drugiej – dla graczy to jeden z przykładów na dzisiejsze zepsucie branży gier. A na domiar złego w to wszystko wplątano BioWare, jednego z najbardziej uznanych producentów gier RPG. Wspomniany wcześniej Mass Effect, Knights of the Old Republic czy gry oparte na świecie Dungeons and Dragons, takie jak Wrota Baldura oraz Neverwinter Nights to właśnie dzieła Kanadyjczyków. W portfolio posiadają oni jeszcze jedną serię – Dragon Age.
BioWare z jednej strony to dla graczy wciąż uznana marka, ale z drugiej – dzisiejszy BioWare to zaledwie cień minionej chwały. Wcześniej studio próbowało udowodnić graczom, że jest inaczej za sprawą tragifarsy, jaką okazał się Anthem. Nie pomogło.
Nie? No to może chcecie kolejnego Dragon Age, bo poprzedni (Dragon Age: Inkwizycja) wydany został 10 lat temu, a jego zakończenie ma dość spory potencjał na stworzenie nowej odsłony? No i tutaj pojawia się właśnie Dragon Age: The Veilguard. Gra, której fani marki oczekiwali i wyczekiwali, ale EA i BioWare dość szybko pokazali, że Straż Zasłony będzie raczej średnio dobrze przyjętym Dragon Age: Inkwizycja na sterydach z pewnymi usprawnieniami, aniżeli powrotem do kapitalnego, bardziej „klasycznego” RPG jakim jest Dragon Age: Origins, a więc pierwsza i najlepiej przyjęta przez graczy odsłona cyklu. Ciężko powiedzieć, że The Veilguard to, jak twierdzą niektóre recenzje, list miłosny dla fandomu serii. Tym bardziej, że w zasadzie każdy Dragon Age był… inną grą pod kątem gameplayu i oferowanych mechanik. Także The Veilguard pokazuje, że po mięsistym dark fantasy z Dragon Age: Origins pozostało bardzo mało.
No dobrze, czas przejść do rzeczy, bo embargo na recenzje zeszło i redakcje i twórcy, którym EA udostępniło klucze recenzenckie, zaczęli dzielić się doświadczeniami z poznawania nowej historii od BioWare. I ku zaskoczeniu niektórych… recenzje są zaskakująco dobre. Na tyle dobre, że średnia ocen na agregatorze Metacritic na ten moment wynosi 80/100 dla wersji PC, 84/100 dla wersji na konsole PlayStation 5 oraz 93/100 dla Xbox Series.
Z tym jednak wiążą się kolejne kontrowersje, otóż w Sieci można spotkać wiele oskarżeń, że spora liczba to recenzje sponsorowane. Czy tak jest? Nie wiadomo. Ale wiele wyjaśni się po oficjalnej premierze datowanej na 31 października. Po tym czasie zaczną także pojawiać się opinie od niezależnych recenzentów, którym EA nie dostarczyło kopii gry do wcześniejszego ogrania. Warto będzie je śledzić, chociażby po to, żeby mieć punkt odniesienia.
Dragon Age: The Veilguard – co się podobało, a co nie?
Śledząc recenzje, dość łatwo da się wyśledzić, co autorom recenzji przypadło do gustu, a co niespecjalnie się podobało, chociaż ciężko tu o jednoznaczne opinie. W wielu recenzjach wśród najczęściej pojawiających się zalet wymieniano oprawę graficzną (chociaż niektórzy zarzucali jej brak spójności – mroczna i ciemna strona miesza się z cukierkową) oraz bardzo dynamiczną walkę. Tak, Dragon Age: The Veilguard to action RPG pełną gębą, co raczej nie spodoba się chociażby fanom bardziej taktycznej walki.
Niektórzy zwracają uwagę, że walka jednak przez całą grę praktycznie się nie rozwija i wciąż bazuje na tych samych atakach i finisherach. Nowy DA posiada także sporą rzeszę dobrze napisanych postaci, a na plus zaliczyć można także główną historię, chociaż część krytyków zwraca uwagę, że momentami jest nierówna i jej tempo to spada, to znów przyspiesza. Jeżeli kogoś męczyło szukanie szrotu w Dragon Age: Inkwizycja, to tutaj tego problemu nie będzie miał – znajdziek i różnych bzdurek do szukania jest zdecydowanie mniej, chociaż dla niektórych to i tak sporo.
Twórcy zamiast dużych, otwartych lokacji przygotowali mniejsze, nieco bardziej korytarzowe i wertykalne, pełne sekretów i zagadek – ta zmiana została odebrana raczej pozytywnie. Gorzej, jeżeli chodzi o naszych towarzyszy, którzy może i są interesujący, może i mają fajnie napisane questy, ale w trakcie walki stali się oni pomagierami bez paska życia, a kontrola nad nimi ogranicza się wyłącznie do decyzji komu z czego przywalimy.
Dotychczasowa rozbieżność pomiędzy poszczególnymi recenzentami pokazuje też inny problem gry – w zasadzie nie wiadomo dla kogo została przygotowana. Z jednej strony mówi się, że DA: The Veilguard to dowód miłości BioWare do uniwersum Dragon Age oraz uczta dla fandomu. Z drugiej, wydaje się, że to kolejna uniwersalna, bezpieczna gra ze, zdaniem niektórych, zbyt rozciągniętym czasem, jaki trzeba poświęcić na jej ukończenie. A takich gier w ostatnim czasie pojawia się całkiem sporo…
Wybrane oceny:
Eurogamer: 10/10
PC Games: 9/10
GamesRadar+: 9/10
Wccftech: 9/10
IGN: 9/10
God is a Geek: 9/10
TechRadar Gaming: 8/10
Digital Trends: 7/10
CD Action: 6/10
Eurogamer Polska: 7/10
GryOnline: 7/10
Guardian: 6/10
VG247: 6/10
Dodaj komentarz