Uła! Corsair we współpracy z LG Display stworzył monitor, którego specyfikacja może budzić zazdrość u konkurencji! Firma znana z tworzenia różnej maści akcesoriów dla graczy tym razem przyciągnęła uwagę 45-calowym panelem OLED o rozdzielczości 3440 x 1440 pikseli i częstotliwości 240 Hz. Jednak nie to najbardziej przyciąga uwagę, a fakt, że zainstalowany OLED jest elastyczny, a jego krzywiznę można swobodnie zmieniać w trakcie gry lub pracy: od płaskiego panelu do zakrzywienia wynoszącego 800R.

 

 

Muszę przyznać, że zaprezentowany monitor może się podobać nie tylko ze względu na specyfikację. Ano właśnie, bo przecież na rozdzielczości i odświeżaniu charakterystyka panelu się nie kończy. Z racji tego, że jest to OLED, to liczyć można także na prawdziwą czarną czerń oraz fenomenalny kontrast. Według deklaracji producenta, monitor obsługuje 10-bitowy kolor, a także pokrywa 98,5% gamutu DCI-P3, co czyni z niego ciekawą propozycję nie tylko dla graczy, ale też grafików. Szczytowa jasność w trybie HDR ma dobijać do 1000 nitów, a czas reakcji (GTG) producent deklaruje na poziomie 0,03 sekundy. Skoro to OLED, to nie ma powodów, żeby tej wartości nie wierzyć. OLED-y wypadają po tym kątem zdecydowanie lepiej niż jakikolwiek monitor LCD. Naturalnie, monitor od Corsair obsługuje również synchronizację adaptacyjną od AMD (FreeSync Premium) oraz NVIDII (G-Sync).

Świetną sprawą wydaje się być także pokaźnych rozmiarów podstawka. Po pierwsze – musi zapewniać stabilność dla przecież niemałego ekranu o proporcji 21:9. Po drugie – jej wielkość wykorzystano, aby uczynić z niej stację dokującą. Co prawda porty w niej rozmieszczone są nietypowo, bo pionowo, co może być nie do końca praktyczne, dla osób, które mają zamiar wykorzystać większość dostępnych gniazd przy konfiguracji swojego biurka, ale równie dobrze mogę się mylić.

Wśród dostępnych portów znajdują się: dwa HDMI 2.1, z czego ucieszą się „konsolowcy” posiadający najnowszą generację sprzętu od Sony i Microsoftu ze względu na obsługę VRR, jeden DisplayPort 1.4, USB-C z obsługą DisplayPort, a także dwa USB 3.2 gen 1 typu A i jeszcze jedno USB-C służące jako upstream. Dodatkowe dwa USB 3.2 gen 1 znalazły się na przodzie urządzenia, więc finalnie udało się stworzyć całkiem sensowny hub. Nie zabrakło też gniazda dla słuchawek.

Czas jednak obudzić się z tego pięknego snu i zapytać: ile to kosztuje? Niestety, jak już można było się spodziewać – niemało. W przedsprzedaży Corsair Xeneon Flex wyceniony został na 11 249 zł. W tej cenie znajduje się również 3-letnia gwarancja obejmująca również ochronę przed martwymi pikselami.

Czy warto? Pewnie dla wielu zdecyduje zasobność portfela. Niemniej, sam pomysł i wykonanie uważam za warte uwagi. Chociaż w przypadku takich, bądź co bądź – pionierskich, rozwiązań przed zamówieniem monitora poczekałbym na pierwsze recenzje.

 

Źródło: corsair