Czytając doniesienia na temat kolejnych premier gier odnoszę wrażenie, że duże studia i wydawcy zrobiły między sobą taki cichy zakład o to, kto wyda największy badziew w 2021 roku. No i okazało się, że rywalizacja jest zacięta.

Ostatnio pisałem o przypadku eFootball, który bardzo szybko wskoczył na miejsce 1 w rankingu Steam250 Hall of Shame. Mało tego, od premiery piłkarskiego potworka minęło niecałe dwa miesiące, a niechlubny laur zwycięstwa wciąż lśni na skroniach wydanego przez Konami niewypału, co oznacza, że pozytywnych ocen nie przybywa. W ostatnich tygodniach głośno było także o remasterze trylogii Grand Theft Auto wydanej pod nazwą Grand Theft Auto: The Trilogy – Definitive Edition i zawierającej w sobie odświeżone GTA III, GTA: Vice City oraz GTA: San Andreas. Obecna ocena wydania wersji PC od graczy na portalu Metacrtic wynosi… 0,5.

 

Ostatnie dni natomiast przyniosły premierę długo oczekiwanego Battlefielda 2042. I cóż… EA także pokazało, że ostatnio nie ma dobrej passy.

Gracze ocenili nowego BF-a bardzo surowo, chociaż do poziomu GTA: Definitive Edition Battlefield 2042 nawet się nie zbliżył i na Metacritic średnia ocena od graczy dla wersji PC wynosi 2,3. Wyprodukowane przez DICE strzelanka wieloosobowa została zbombardowana negatywnymi ocenami także na Steamie. Zaledwie 26% graczy uznało, że BF2042 jest warty polecenia i to wystarczyło, żeby produkcja dość szybko poszybowała w górę rankingu Hall of Shame zajmując na nim 10. pozycję.

 

Zarzutów dla gry jest dużo. Osoby, które zdecydowały się zapłacić 60 euro/dolarów lub 270 zł skarżą się na lichą optymalizację, problemy ze stabilnością połączenia, masę błędów, kiepsko wyważone pojazdy, brak frajdy ze strzelania i marny balans broni, mało trybów czy wciśnięcie agentów zamiast pozostawienia modyfikowalnych klas żołnierzy. To tylko niektóre z pomniejszych(!) zarzutów. Gorzej, że sporo fanów zwraca uwagę, że BF2042 praktycznie zabił to, co było najlepsze w poprzednich odsłonach gry. Kiepskim balansem map spowodowano, że ich spora część jest pusta, a reszta graczy kotłuje się w jednej lub dwóch lokacjach, przez co rozgrywka jest po prostu chaotyczna. Nie ma tablicy wyników, możliwości zmiany składu oraz drużyny, a broni, jak wyliczono, jest zaledwie 22. W grze próżno też szukać serwerów tworzonych przez społeczność oraz kampanii dla pojedynczego gracza. Nowemu Battlefieldowi dostało się także (zresztą podobnie jak poprzedniej odsłonie) za momentami nachalne wciskanie tzw. poprawności politycznej. Na premierę BF2042 nie otrzymał nawet VoIP-a!

Tak naprawdę, jedyną rzeczą, za jaką Battlefield 2042 jest często chwalony, jest tryb Portal, pozwalający graczom przenieść się chociażby w okres II wojny światowej czy wydarzeń z Bad Company 2.

Trzeba brać pod uwagę, że spora część recenzji i ocen została wystawiona na fali tzw. review bombingu, czyli masowego przyznawania negatywnych ocen przez graczy na zasadzie ulżenia swojej frustracji. Nie zmienia to faktu, że gracze bardziej merytorycznie podchodzący do oceny piszą wprost, że czują się przez DICE oraz EA oszukani. Niewykluczone, że BF2042 podzieli los Battlefielda 4, który zaliczył tragiczną premierę, ale po miesiącach naprawiania i dodawania nowej zawartości stał się dla wielu esencją tego, co Battlefield jest w stanie zaoferować. Ja jednak, biorąc pod uwagę to, co ostatnio na rynku gier się wyprawia, szczególnie w wykonaniu największych graczy branży, śmiem wątpić w taki obrót spraw.