Cztery „gniotki” z wybałuszonymi oczętami i ustami sugerującymi, że jednak w strzykawkach było za dużo botoksu, czekają na Wasze komendy. Rozsiądźcie się w fotelu i zaśpiewajcie kolędę razem z nimi. Tylko że najprawdopodobniej one zrobią to ładniej. Przynajmniej w moim przypadku tak było…

Blob Opera, bo tak nazwano eksperyment stworzony przez Davida Li oraz Google Arts and Culture – miejsce w Internecie, gdzie możecie zobaczyć tysiące dzieł setek artystów z całego świata nie musząc ruszać się z fotela. Oczywiście, że podróż do Luwru lub MoMa byłaby ciekawsza, ale wiecie jak jest – wirusy, lockdowny, limity.

Wracając

Blob Opera skorzystała z pomocy profesjonalnych śpiewaków i dwóch śpiewaczek operowych. Płeć męska, czyli Christian Joel oraz Frederick Tong odpowiedzialna jest za, odpowiednio, tenor i bas. Uzupełniają ich sopranistka Olivia Doutney oraz mezzo-sopranistka Joanna Gamble. Cała czwórka wzięła udział w nagraniu 16 godzin śpiewu… ale to nie ich głos usłyszycie manipulując naszymi pękatymi towarzyszami.

 

 

Głos został wygenerowany przez sztuczną inteligencję, która przez na podstawie śpiewu przedstawionych wcześniej solistów „zrozumiała” jak powinien brzmieć śpiew operowy. Dzięki temu, klikając na wybranego Bloba i przesuwając kursor w górę i w dół możemy zmieniać wysokość tonu, a manipulując na boki – zmienić śpiewaną samogłoskę. W ten prosty sposób można tworzyć swoje kompozycje, a później je nagrywać. A jeżeli nie czujemy się w roli dyrygenta, to zawsze można odtworzyć sobie gotową kolędę, np. Jingle Bells czy Silent Night. Poczujcie magię świąt i sami spróbujcie pomanipulować śpiewającymi Blobami.