Nieustannie pojawiające się poprawki zabezpieczeń stały się codziennością dla firm i użytkowników indywidualnych. Wzrost liczby podatności jest faktem, a cyberprzestępcy nieustannie szukają sposobów na ich wykorzystanie. Sytuacja ta wymaga nowoczesnych i skutecznych strategii zarządzania zagrożeniami. Jakie są przyczyny tej eksplozji podatności i jakie metody mogą pomóc w ograniczeniu ryzyka?
Coraz więcej luk w zabezpieczeniach – skąd ten problem?
Współczesne oprogramowanie rozwija się w zawrotnym tempie. Model ciągłej integracji sprawia, że nowe funkcje są wprowadzane szybko, ale nie zawsze z należytą dbałością o bezpieczeństwo. Szczególnym wyzwaniem jest wykorzystywanie komponentów open source oraz zewnętrznych bibliotek, które mogą zawierać nieznane podatności.
– Szybkie tempo rozwoju oprogramowania i model ciągłej integracji sprawiają, że systemy stają się coraz bardziej złożone, a częste aktualizacje otwierają nowe wektory ataku. Firmy chętnie wdrażają narzędzia bazujące na komponentach open source i zewnętrznych bibliotekach, które mogą skrywać nieznane podatności. Niestety, w wyścigu o innowacyjność bezpieczeństwo często schodzi na drugi plan – kod trafia do produkcji bez odpowiedniej weryfikacji, a błędy stają się częścią systemu – podkreśla Kamil Sadkowski, analityk laboratorium antywirusowego ESET.
Jednym ze skutecznych sposobów na wykrywanie luk w zabezpieczeniach są inicjatywy „bug bounty”. Firmy i organizacje, w tym również rządowe, wypłacają nagrody etycznym hakerom za znalezienie i zgłoszenie podatności. Takie inicjatywy pomagają w zabezpieczeniu systemów przed cyberatakami.
Dwa z największych sukcesów inicjatyw „bug bounty” w ostatnich latach to:
- Wykrycie luki w systemie iOS przez Zerodium – luka pozwalała na przejęcie kontroli nad urządzeniem za pomocą prostego linku. Apple szybko załatało problem, ale hakerzy mogli już wcześniej wykorzystywać go w atakach.
- Znalezienie podatności w platformie Meta (Facebook) – błąd umożliwiał przejęcie kont użytkowników bez ich wiedzy. Meta wypłaciła wysokie wynagrodzenie za zgłoszenie problemu, unikając poważnych konsekwencji.
Brokerzy pierwszego dostępu – cyberprzestępcy na pierwszej linii
Coraz częściej w cyberprzestępczym świecie pojawiają się brokerzy pierwszego dostępu (Initial Access Brokers, IAB). Ich rola polega na wyszukiwaniu podatnych systemów, infekowaniu ich i sprzedawaniu dostępu innym grupom przestępczym.
Najbardziej znani brokerzy pierwszego dostępu w ostatnich latach to:
- FXMSP – ten broker wyróżniał się skutecznością w przejmowaniu dostępu do sieci korporacyjnych i rządowych. Przez lata sprzedawał dane wielu znanym firmom technologicznym, w tym Microsoftowi, IBM i McAfee. Uważany za jedną z najważniejszych postaci dark webu w kontekście handlu cyberprzestępczego. W 2020 roku został zidentyfikowany jako kazachski haker, a jego działalność ustała po ujawnieniu tożsamości przez organy ścigania. Od tego czasu nie pojawiły się informacje o jego dalszej aktywności.
- Babuk – gang cyberprzestępczy, który specjalizował się w atakach ransomware i sprzedaży dostępu do zainfekowanych sieci. Był jednym z pierwszych, który wprowadził model podwójnego wymuszenia – hakerzy nie tylko szyfrowali dane ofiar, ale również grozili ich upublicznieniem, co zwiększało presję na zapłatę okupu. O grupie stało się głośno w 2021 roku, gdy przeniknęła do systemów policyjnych w Waszyngtonie. W ramach ataku skradziono około 250 GB wrażliwych danych, w tym dokumenty śledcze, raporty operacyjne oraz dane osobowe funkcjonariuszy, w tym agentów SWAT i informatorów. Cyberprzestępcy zażądali okupu w zamian za nieujawnianie skradzionych informacji. Po tym incydencie Babuk ogłosił zakończenie działalności w modelu ransomware-as-a-service, jednak ich autorski kod źródłowy został upubliczniony, co umożliwiło innym grupom przestępczym kontynuowanie ataków z wykorzystaniem ich technologii. Sama grupa Babuk jednak przestała działać w swojej pierwotnej formie.
Ataki zero-day – gdy nie ma jeszcze łatki
Ataki zero-day to jedno z najgroźniejszych zagrożeń, polegające na wykorzystywaniu podatności jeszcze zanim powstanie dla nich poprawka. Cyberprzestępcy błyskawicznie korzystają z odkrytych luk, co sprawia, że firmy mają ograniczony czas na reakcję.
Dwa przykłady najgroźniejszych ataków zero-day w ostatnich latach to:
- Atak na Microsoft Exchange w 2021 roku – chińska grupa Hafnium wykorzystała cztery podatności zero-day do przejęcia tysięcy serwerów Exchange na całym świecie. Wykorzystane luki pozwalały na zdalne wykonywanie kodu, instalację malware i przejmowanie kont administratorów. Atak objął organizacje rządowe, instytucje finansowe oraz firmy prywatne. Według szacunków Microsoftu zagrożeniem zostało dotkniętych ponad 30 tysięcy organizacji w samych Stanach Zjednoczonych, a łącznie liczba ofiar mogła przekroczyć 250 tysięcy. Skala ataku była tak duża, że amerykańskie FBI uzyskało nakaz sądowy pozwalający na usuwanie zainstalowanego przez hakerów malware z serwerów ofiar bez ich wiedzy. Był to pierwszy przypadek, gdy agencja rządowa tak bezpośrednio interweniowała w ochronę prywatnej infrastruktury IT na tak szeroką skalę.
- Luka w Google Chrome (CVE-2022-1096) – błąd w silniku JavaScript V8 pozwalał na zdalne wykonanie kodu, umożliwiając infekcję komputerów użytkowników odwiedzających zainfekowane strony internetowe. Luka została wykryta w marcu 2022 roku i natychmiast oznaczona jako aktywnie wykorzystywana przez cyberprzestępców. Google nie podało szczegółów dotyczących skali ataku, aby nie ułatwić działań hakerom, ale badania niezależnych firm zajmujących się cyberbezpieczeństwem wykazały, że podatność była wykorzystywana w kampaniach spyware wymierzonych w dziennikarzy i aktywistów politycznych na Bliskim Wschodzie. Luka została załatana w ciągu 48 godzin od jej ujawnienia, ale przed wydaniem poprawki istniała możliwość, że cyberprzestępcy infiltrowali systemy użytkowników przez dłuższy czas.
Jak się chronić przed narastającym zagrożeniem?
W obliczu rosnącej liczby podatności organizacje powinny wdrożyć efektywne strategie zarządzania ryzykiem.
Współczesne cyberprzestępstwa ewoluują, a AI zaczyna odgrywać coraz większą rolę w skanowaniu systemów pod kątem podatności. Dlatego organizacje muszą nie tylko łatać luki, ale również dbać o proaktywne zabezpieczenia i stały monitoring zagrożeń.
– Zamiast próbować łatać każdą wykrytą podatność, firmy powinny skupić się na tych, które niosą największe ryzyko. Kluczowe jest skanowanie środowiska IT w poszukiwaniu znanych podatności oraz inteligentna ich priorytetyzacja według stopnia zagrożenia. Niezbędne są także szczegółowe raporty, które wskazują podatne systemy, dostępne poprawki i wpływ zagrożeń na organizację. Efektywne zarządzanie podatnościami cechuje także elastyczność – możliwość wyboru, które zasoby należy załatać w pierwszej kolejności, oraz równowaga między automatyzacją a kontrolą ręczną – zaznacza Kamil Sadkowski.
Efektywna strategia obejmuje:
– Mikrosegmentację sieci
To podejście polega na podziale infrastruktury IT na mniejsze, izolowane segmenty, co minimalizuje możliwość przemieszczania się atakujących. W praktyce oznacza to, że dostęp do poszczególnych zasobów jest ograniczony do konkretnej grupy użytkowników lub urządzeń. Przykładem skutecznej mikrosegmentacji może być oddzielenie sieci IoT od podstawowych systemów IT, co zapobiega przejęciu wrażliwych danych przez zainfekowane urządzenia. W dużych organizacjach stosuje się także polityki ograniczania komunikacji między oddzielnymi działami, np. systemy finansowe nie powinny być bezpośrednio dostępne dla komputerów z sieci ogólnodostępnej.
– Model Zero Trust
Koncepcja „zero zaufania” zakłada, że żaden użytkownik ani urządzenie nie powinny mieć automatycznego dostępu do systemów IT. Każda próba połączenia się z zasobami firmowymi musi być weryfikowana pod kątem autentyczności i zgodności z polityką bezpieczeństwa. Wdrożenie Zero Trust obejmuje m.in. wieloskładnikowe uwierzytelnianie (MFA), analizę kontekstową dostępów oraz minimalizację uprawnień pracowników. W praktyce oznacza to, że nawet administrator systemu musi potwierdzić swoją tożsamość przy każdej operacji na wrażliwych danych, a dostęp do serwerów może być przyznawany tymczasowo zamiast na stałe.
– Monitorowanie sieci pod kątem nietypowej aktywności
Skuteczne wykrywanie zagrożeń wymaga stosowania systemów klasy SIEM (Security Information and Event Management) oraz XDR (Extended Detection and Response), które analizują ruch sieciowy i identyfikują potencjalne ataki w czasie rzeczywistym. Przykładem może być analiza anomalii w zachowaniach użytkowników – jeśli pracownik zwykle loguje się w godzinach pracy z jednej lokalizacji, ale nagle jego konto jest aktywne z drugiego końca świata, może to wskazywać na przejęcie konta. Wykrywanie takiej nietypowej aktywności pozwala natychmiast zablokować potencjalny atak.
– Szkolenia z cyberbezpieczeństwa
Ludzie pozostają najsłabszym ogniwem systemów IT, dlatego edukacja użytkowników jest kluczowym elementem strategii obronnej. Pracownicy powinni być regularnie szkoleni w zakresie rozpoznawania phishingu, bezpiecznego korzystania z haseł i odpowiedniego reagowania na potencjalne zagrożenia. Firmy stosują coraz częściej testy socjotechniczne – np. wysyłają kontrolowane e-maile phishingowe do pracowników, aby sprawdzić, kto jest podatny na manipulację. W organizacjach o podwyższonym ryzyku stosuje się także symulacje cyberataków, w których zespoły IT muszą reagować na pozorowane incydenty w czasie rzeczywistym.
Współczesne cyberprzestępstwa ewoluują, a AI zaczyna odgrywać coraz większą rolę w skanowaniu systemów pod kątem podatności. Cyberprzestępcy korzystają ze sztucznej inteligencji do automatycznego wykrywania luk w zabezpieczeniach i prowadzenia bardziej wyrafinowanych kampanii phishingowych. Dlatego organizacje muszą nie tylko łatać luki, ale także aktywnie monitorować zagrożenia, wdrażać warstwowe systemy ochrony oraz współpracować z ekspertami ds. cyberbezpieczeństwa, aby skutecznie odpierać nowe techniki ataków.
OFERTA