O wczorajszym wywiadzie w Radiu TOK FM z Miłoszem Bembinowem, wiceszefem stowarzyszenia autorów ZAiKS, nie przestaje być głośno w Sieci, gdyż padły w nim deklaracje o konieczności jak najszybszego rozszerzenia niesławnej opłaty reprograficznej. Ten podatek (nie bójmy się tego słowa, zostawmy to rządzącym, którym najwyraźniej staje ono ością w gardle), miałby objąć każdy sprzedany smartfon, tablet oraz urządzenia Smart TV, a pieniądze zasilą organizacje zbiorowego zarządzania prawami autorskimi, które następnie będą je rozdysponowywać między ludźmi oraz stowarzyszeniami kultury. 

W wywiadzie padła nawet konkretna wartość – 6%, gdyż przedstawicieli ZAiKS-u nie satysfakcjonuje obecna stawka opłaty, wynosząca od 1% do 3%. Czyli za smartfon kosztujący obecnie 2000 zł, po zmianach zapłacimy 2120 zł. Obecnie opłata reprograficzna jest już zawarta m.in. w cenie nośników CD, DVD i VHS, ale nietrudno się domyślić, że w dobie wszechobecnego Internetu i usług streamingowych, raczej nie przynosi to ZAiKS-owi oczekiwanych wpływów. Związek Artystów i Kompozytorów Scenicznych od lat bezskutecznie próbuje przeforsować te zmiany i sprawa znów powraca, gdyż jak najszybsze ich wprowadzenie miałoby stać się kołem ratunkowym dla artystów i ludzi kultury, chwilowo wyeliminowanych z rynku pracy przez pandemię koronawirusa. Najwyraźniej hasło „koronawirus” coraz częściej staje się słowem-kluczem, ułatwiającym drenowanie portfeli Polaków. ZAiKS jest przy tym przekonany, że to nie obywatele zapłacą za te zmiany. Oczywiście – przecież producenci sprzętu na pewno nie doliczą go do ceny urządzenia…

 

By rozszerzyć listę objętych podatkiem urządzeń oraz aby podnieść kwotę do wspomnianych 6%, niezbędna jest interwencja Ministerstwa Kultury, gdyż to właśnie od tej instytucji uzależniona jest ta kwestia. Wątek nowej opłaty został dziś poruszony w rozmowie z ministrem kultury Piotrem Glińskim, który w wywiadzie udzielonemu wp.pl, stanowczo odciął się od podanej przez wiceszefa ZAiKS-u sześcioprocentowej wartości, przyznając jednocześnie, że prace nad nową opłatą trwają. Ma jej jednak przyświecać idea ustanowienia funduszu ubezpieczeń na rzecz ludzi kultury, którzy często, z racji specyfiki swej działalności, nie mogą liczyć na sensowne emerytury. Wywiad można obejrzeć tutaj.

Jak słusznie zauważa portal bezprawnik.pl, przypisywanie, smartfonom, tabletom oraz reszcie szeroko rozumianej „elektroniki mobilnej” funkcji ukulturalniającej, ociera się praktycznie o absurd – raczej niewielu z nas wykorzystuje tego typu urządzenia do odtwarzania muzyki operowej, wirtualnych wizyt w filharmoniach czy galeriach sztuki. Równie dobrze opłata mogłaby objąć np. okulary lub szkła kontaktowe – zapewniam, że przy mojej krótkowzroczności (-5) z ostrością widzenia żegnam się ok. 25 cm od twarzy, więc bez szkieł korekcyjnych mogę najwyżej podziwiać miraże rozmazanych plam.

źródło: wp.pl, bezprawnik.pl