Xiaomi zaczyna nowy rok od psucia krwi konkurencji. Chiński potentat branży elektronicznej zaprezentował swój nowy patent na bezprzewodowe ładowanie i jak się okazało – jest ono naprawdę bezprzewodowe. Do tego stopnia, że ze smartfonem będzie można przechadzać się po pokoju i w tym czasie będzie się on ładował. Czary?
Oczywiście że nie. Xiaomi opracowało specjalny nadajnik, którym bezprzewodowo będzie przesyłana energia. Chińczycy zaprezentowali póki co prototyp ładujący smartfona, ale w planach jest umożliwienie ładowania także innych smart-urządzeń, których w domach jest coraz więcej – smartwatchy i innych wearables, głośników, lampek i innych mnie lub bardziej inteligentnych bajerów.
Wszystko opiera się na specyficznej komunikacji anten z nadajnika („stosu ładującego”) oraz smartfona. Umożliwiają one zlokalizowanie urządzenia, stworzenie specyficznej wiązki milimetrowych fal oraz przesyłanie ich do smartfona. Anteny „odbiorcy” natomiast najpierw wysyłają informację o niskich poziomie energii, „przyjmują” sygnał z nadajnika antenami odbiorczymi, a następnie przekształcają sygnał na energię elektryczną. To oczywiście bardzo duże uproszczenie całego procesu.
Na chwilę obecną Mi Air Charge umożliwia ładowanie urządzeń mocą 5 W. Co istotne, możliwe będzie uzupełnianie baterii kilku gadżetów na raz w promieniu paru metrów od nadajnika, a, jak zapewnia Xiaomi, przeszkody fizyczne (których na drodze od nadajnika do ładowanego urządzenia może być przecież w domu sporo – ściany, drzwi meble itd.) nie wpływają na skuteczność ładowania.
Xiaomi na razie nie podaje żadnych konkretów dotyczących ewentualnej daty wprowadzenia technologii na rynek konsumencki. Zobaczymy co w temacie bezprzewodowego ładowania przyniesie przyszłość. I co na to konkurencja?
Źródło: xiaomi