Podróż z Chicago do Delhi nie poszła zgodnie z planem dla pasażerów lotu Air India nr 126. Nie była to awaria silników, nie było turbulencji godnych sceny z „Oszukać przeznaczenie”, nie było nawet agresywnego pasażera, który wszcząłby awanturę o brak wegańskiego menu. Powód? Toalety odmówiły posłuszeństwa.

 

Awaria wodno-kanalizacyjna na wysokości 10 km

Samolot wystartował zgodnie z planem, a pasażerowie pewnie już układali się do snu lub przygotowywali na kilkanaście godzin średniej jakości lotniczych posiłków. Niestety, po około dwóch godzinach zaczęły się problemy. Stopniowo jedna toaleta po drugiej przechodziły na emeryturę, aż w końcu z 12 dostępnych – osiem odmówiło współpracy.

Trudno powiedzieć, co było większym problemem: brak dostępu do toalet czy rosnąca panika wśród pasażerów, którzy zaczęli zdawać sobie sprawę, że czeka ich jeszcze dziesięć godzin lotu… bez możliwości skorzystania z WC.

W obliczu tej kryzysowej sytuacji, kapitan postanowił nie igrać z losem i zamiast ryzykować pierwsze w historii lądowanie awaryjne z powodu „nadmiernego ciśnienia” na pokładzie, zawrócił samolot do Chicago.

 

 

Co poszło nie tak?

Zgodnie z wynikami śledztwa, nie była to po prostu zwykła awaria systemu. Okazało się, że w toaletach znaleziono rzeczy, które raczej nie powinny się tam znaleźć: ubrania, plastikowe torby i inne „pamiątki” pozostawione przez pasażerów. Czy ktoś próbował zrobić na pokładzie pranie? A może postanowił pozbyć się nielegalnych pamiątek z Chicago? Nie wiadomo. Wiadomo natomiast, że system odpływowy poddał się pod naporem tej kreatywności.

 

Lot donikąd

Po około czterech godzinach w powietrzu, maszyna wylądowała w Chicago, gdzie pasażerowie zostali zakwaterowani w hotelach i przekierowani na inne loty do Delhi. Oczywiście, linie lotnicze przeprosiły za niedogodności. Ale czy ktoś mógł przewidzieć, że na trasie międzykontynentalnej to nie awaria techniczna czy niepogoda, a zatkane rury zadecydują o losie 300 osób?

Nie jest to pierwszy przypadek, kiedy lot został przerwany przez problemy sanitarne. W zeszłym roku samolot KLM z Amsterdamu do Los Angeles musiał zawrócić, gdy z dziewięciu toalet działała tylko jedna. Co prawda nie znaleziono tam ubrań, ale wnioski są te same: systemy kanalizacyjne samolotów są delikatniejsze, niż mogłoby się wydawać.

 

Wnioski na przyszłość

Air India apeluje do pasażerów, by traktowali pokładowe toalety jak zwykłe – a nie jako pralki czy kosze na śmieci. Być może linie lotnicze powinny rozważyć dodanie komunikatu bezpieczeństwa, który obok instrukcji dotyczących masek tlenowych i pasów bezpieczeństwa zawierałby proste przesłanie: nie wrzucajcie ubrań do toalety, chyba że chcecie wrócić tam, skąd wylecieliście.