Doroczny event Apple zakończony. Zobaczyliśmy produkty, które, zdaniem giganta, mają podbić nasze serca i zapewnić firmie pozycję na najbliższe dwa lata, do czasu premiery iPhone’a 12. Jestem fanem marki od wielu lat, mniej więcej w dwuletnich cyklach wymieniałem telefon na nowszy model (z reguły omijałem modele „S”) i myślałem także o przesiadce w tym roku. Jednak niestety – to, co koncern z Kalifornii zaprezentował na dzisiejszym evencie w mojej ocenie jest tak mało interesujące, że nawet taki fan marki, jakim niewątpliwie jestem, nie da rady się przekonać i wyciągnąć ze skarpety długo odkładanych oszczędności. Czasy koczowania polskich hipsterów pod Apple Store’ami w Dreźnie czy Berlinie zdaje się właśnie minęły.

Przecieki o tym, jak miał wyglądać najnowszy iPhone docierały już kilka miesięcy temu, ale nie przyjmowałem ich do wiadomości. Zwyczajnie nie mieściło mi się w głowie, że naprawdę mogą pracować nad czymś równie nietrafionym. Roiłem sobie nawet, że być może jest to zamierzona akcja dezinformacyjna, żeby uśpić czujność konkurencji. Że w dniu premiery wyciągną z kapelusza urządzenie, na widok którego wszystkim nam szczęki opadną do podłogi, a okrzyk zachwytu zamrze w ściśniętym gardle. Nawet fakt, że w czerwcu główny projektant, ojciec długiego pasma sukcesów marki, Jonathan Ive opuszczał Apple nie zaświecił czerwonej lampki w mojej głowie. Ale po tym, co dzisiaj zobaczyłem klocki się ułożyły. Ive zapewne nie chciał być kojarzony z tym, nad czym pracowali inżynierowie w Apple, a co zmaterializowało się jako iPhone 11 Pro i jego tańszy brat iPhone 11. Czy dzisiaj skończyła się pewna epoka w historii koncernu, kiedy pałeczkę przejęli twardogłowi inżynierowie odsuwając w cień designerów, którzy przez ostatnie lata z sukcesem wyznaczali trendy na rynku? Nie wiem, trudno wyrokować, ale przypuszczam, że sprzedaż nowych słuchawek z jabłkiem na pleckach poleci na łeb na szyję.

 

 

 

Wiem, że koncern dochody czerpie z wielu źródeł i być może nawet skompensuje sobie ten spadek w sprzedaży – Apple TV+ oraz Arcade zapowiadają się ciekawie i są przystępnie wycenione – ale to iPhone był z reguły tym urządzeniem, które przyciągało nowych klientów do hermetycznego świata Apple. I, niestety, w mojej ocenie nowy model nie ma takiego potencjału. Zaczyna się chyba nawet dziać odwrotnie – Apple zachęca do zakupu nowych urządzeń oferując darmowy rok subskrypcji Apple TV+… Koncern padł prawdopodobnie ofiarą własnego sukcesu. Wieloletnia dominacja na rynku (najwyższa rentowność sprzedaży smartfonów) uśpiła czujność i zatrzymała innowacje. Apple będzie musiał niebawem wyciągnąć jakiegoś asa z rękawa, żeby zatrzymać odpływ klientów. Pytanie, czy koncern z Cupertino jest jeszcze do tego zdolny? Czy przypadkiem pałeczki nie przejmują Chińczycy i Koreańczycy? Zwłaszcza ci pierwsi pokazują, że można produkować świetne urządzenia, które nie muszą kosztować 5199 złotych i Apple wypuszczając tak nieciekawy produkt sam będzie wpychał swoich fanów w objęcia konkurentów. Modelami 11 i 11 Pro Amerykanie sprawili, że posiadanie iPhone’a nie będzie już symbolem statusu właściciela, a kto wie, może i powoli przestanie być cool? No, chyba że akurat jesteś zawodowym filmowcem lub profesjonalnym instagramerem. Myślę, że w centralach kilku azjatyckich firm słychać dzisiaj strzelające korki szampanów…

Jeżeli ktoś ma niecałe 2 godzinki czasu wolnego, to zapis z konferencji Apple znajdziecie poniżej.

 

 

P.S.: Tytuł komentarza zaczerpnąłem z książki Rafała. A. Ziemkiewicza pt.: Jakie piękne samobójstwo. Wydawnictwo fabryka słów, Lublin 2014.