W sytuacji globalnej pandemii przedstawiciele świata technologii zjednoczyli siły w walce ze wspólnym wrogiem. Współpraca Apple i Google już nikogo nie dziwi. Pozostaje pytanie, czy umiejętne wykorzystanie zasobów Internetu rzeczy, jest w stanie realnie pomóc nam w przetrwaniu kryzysu i zapobiec jego kolejnej fali?

Internet rzeczy, to nic innego jak sieć urządzeń podłączonych do Internetu. Mówimy o milionach przedmiotów codziennego użytku, od samochodów, przez pralki, aż po ogrzewanie centralne w naszym domu. Najpopularniejszym dziś urządzeniem IoT jest nasz smartfon, którego potencjał zostaje coraz pełniej wykorzystywany do walki z koronawirusem. Dzięki IoT możemy nie tylko zrozumieć, jak COVID-19 się rozprzestrzenia, ale także przeciwdziałać, ostrzegać i informować o realnym zagrożeniu. Dedykowane do walki z wirusem aplikacje powstały w Chinach, Singapurze, Korei Południowej, czy Tajwanie. Do grona tych państw dołączyła także Polska.

 

 Azja stawia na IoT

W celu monitorowania rozwijającego się wirusa smartfon wykorzystuje moduł Bluetooth i nieustannie wykrywa telefony osób znajdujących się w bliskiej odległości. Jak tłumaczy dziennik New York Times, chodzi o zarejestrowanie tzw. „uścisku dłoni” między urządzeniami. W momencie, kiedy któryś z użytkowników, z którego telefonem spotkał się twój telefon, zachoruje, otrzymujesz o tym powiadomienie. Do walki z COVID-19 telefony wykorzystano najpierw w Chinach. Państwo od samego początku postawiło na tę strategię. Połączenie tego mechanizmu z izolacją społeczną, okazało się bardzo skuteczne. Pozytywne skutki wykorzystania IoT w walce z wirusem widać też w Korei Południowej. Państwo zastosowało ścisły nadzór elektroniczny, w tym śledzenie telefonów komórkowych.

Singapur to po Chinach jedno z najgęściej zaludnionych krajów na świecie i jedno z pierwszych, w którym pojawił się koronawirus. Jego rozprzestrzenianie się nastąpiło znacznie wolniej, niż się tego spodziewano. Sukces walki z wirusem zawdzięcza się rozbudowanemu programowi namierzania kontaktów, który działa dzięki aplikacji Trace Together. Aplikacja śledzi to, jak rozprzestrzenia się COVID i ma za zadanie informować o tym osoby nadzorujące. Ktoś, kto potencjalnie mógł mieć kontakt z zarażonym, otrzymuje telefon z informacją, że musi zostać w domu i poddać się kwarantannie. W Singapurze program jest bardzo restrykcyjny. Dodatkowo działają tam tzw. śledczy, czyli specjaliści, którzy przy użyciu monitoringu wyszukują osoby mogące być zarażone. Złamanie zakazu kwarantanny grozi grzywną, a nawet więzieniem.

 

Europa zaczyna doceniać technologię

W Polsce Ministerstwo Cyfryzacji stworzyło aplikację ProteGo, która w założeniach jest podobna do tej z Singapuru. Na stronie Ministerstwa czytamy: „Wszystko opiera się na regularnym uzupełnianiu testu ryzyka zakażenia koronawirusem, który powstał na bazie wytycznych Światowej Organizacji Zdrowia”. Aplikacja określa w jakiej grupie ryzyka zachorowania się znajdujemy. Najnowsza jej wersja wykorzystuje technologię Bluetooth.

Działa to tak: aplikacja komunikuje się z urządzeniami jej innych użytkowników. Nie przekazuje żadnych danych, nikt też nie dostanie dostępu do zawartości cudzego telefonu. Informacje o napotkanych urządzeniach są anonimowe i zakodowane. Dane przechowywane są w telefonie przez dwa tygodnie. Później są usuwane. W przypadku, jeśli miałeś kontakt z osoba chorą – dostaniesz odpowiednią informację, jak się zachować i co zrobić, by zadbać o swoje zdrowie. Na każdym etapie prac nad aplikacją publikowany jest jej kod źródłowy, co umożliwia doskonalenie pomysłu. Naturalnie sukces aplikacji zależy od liczby jej użytkowników. W przepisach przywracających otwarcie galerii handlowych znalazł się m.in. zapis dotyczący pierwszeństwa obsługi dla klientów posiadających zainstalowaną aplikację.

W praktyce polska aplikacja okazała się niedoskonałym tworem. Z powodu braku odpowiednich opcji systemowych w Androidzie oraz iOS, nie było możliwe, aby działała poprawnie w tle. W praktyce oznaczało to, że jeśli aplikacja nie jest włączona na ekranie głównym, nie spełnia swojej funkcji. Ministerstwo postanowiło temu zaradzić implementując protokoły od Google i Apple, jednak eksperci nadal podkreślają niedociągnięcia ProteGo w zakresie bezpieczeństwa, zwłaszcza procesu anonimizacji danych. 

Nad swoimi wersjami aplikacji pracuje wiele państw m.in. Niemcy, czy Brytyjczycy. W Europie 130 naukowców i technologów z ośmiu krajów ma uruchomić wspólną inicjatywę Pan-European Privacy Preserving Proximity (PEPP-PT) na rzecz opracowania specjalnych, bezpiecznych aplikacji na telefon. Twórcy systemów Android i iOS starają się ułatwić rządom zadanie. Wydali narzędzia programistyczne umożliwiające wykrywanie kontaktu między użytkownikami smartfonów. Docelowo telefon sam ma poprosić użytkownika o możliwość wykorzystania danych geolokalizacyjnych, czy modułu Bluetooth, bez konieczności instalacji aplikacji. 

 

Co tak naprawdę potrafi IoT?

IoT to nie tylko smartfony. Innym przykładem walki z koronawirusem jest użycie opaski smart band lub zegarka smart watch do monitorowania zdrowia domowników (poprzez kontrolę temperatury ich ciała). Jak przyznaje  Adam Kądziela, Dyrektor Produktu w firmie Appartme, „IoT może zostać wykorzystane do walki z wirusem na wiele różnych sposobów np. do poprawy higieny osobistej poprzez monitorowanie użycia dozowników do mydła, czy płynów dezynfekujących w miejscach pracy i miejscach publicznych, a nawet domach.” Jak podkreśla Kądziela, koronawirus wywoła nieprzewidywalne w skutkach zmiany gospodarcze i społeczne, a wiele problemów powstałych w ich konsekwencji może zostać rozwiązanych przez IoT. Na popularności będą zyskiwać np. kamery i urządzenia typu smart home, nie tylko ze względu na monitoring stanu zdrowia. Mogą okazać się wręcz niezbędne do pilnowania nieruchomości, do której nie mamy dostępu ze względu na okres kwarantanny. Jak przewiduje Kądziela „Zaczniemy zwracać uwagę na smart home, który znacząco poprawia komfort i bezpieczeństwo naszego życia, bez potrzeby dużych inwestycji. Za kilka lat będzie to standardem w każdym mieszkaniu”.

 

 

Mimo licznych kontrowersji wokół aplikacji śledzących obywateli, mądrze i bezpiecznie wykorzystywane IoT wydaje się być najbardziej racjonalnym narzędziem, nie tylko do walki z kolejnymi falami pandemii, ale także do wychodzenia z kryzysu ekonomicznego. Spowodowane wirusem załamanie gospodarki, będzie potrzebowało szczególnych rozwiązań. Jak przyznaje Robert Orlewski, Wiceprezes S-LABS, specjalizującego się w rozwiązaniach IoT, „Internet rzeczy pozwala na optymalizację wielu procesów i wprowadzanie oszczędności niezbędnych w trakcie kryzysu.” Rynek będzie szukał oszczędności, a IoT jest w stanie je dostarczyć. Pozwala lepiej zarządzać energią elektryczną, ogrzewaniem, przepływem wody, monitorować złożone procesy. Dzięki IoT będziemy wiedzieć, czy przewożona żywność była chłodzona podczas całego transportu, będziemy lepiej zarządzać np. oświetleniem miejskim, wyłączając lampy tam, gdzie nikt nie chodzi. Według Orlewskiego „Kryzys otworzył nas jeszcze bardziej na innowacyjność, konieczność szukania nowych rozwiązań i zastosowań dla IoT oraz wdrażanie ich w ekspresowym tempie. Teraz badania nad dywersyfikacją źródeł energii, monitoringiem, systemami smart home, czy nad bezpiecznymi technologiami komunikacyjnymi, nabrały zupełnie nowego znaczenia. Technologia musi wygrać z wirusem, a IoT stara się jej w tym pomóc”.