Chociaż trwa wojna, to Internet rządzi się swoimi prawami i w sieci nie brakuje heheszków z „drugiej armii świata”. Już jakiś czas temu spotkałem się z doniesieniami, że zastępy „orków” Putina wykorzystują procesory z pralek, zmywarek i lodówek w celu naprawy różnego rodzaju sprzętu służącego do walki, w tym podzespołów znajdujących się na wyposażeniu czołgów. Jak się okazało – jest to prawda.

Sankcje narzucone przez Stany Zjednoczone oraz wiele innych okazały się bardzo skuteczne również w kontekście dostarczania na teren Rosji półprzewodników. Rzecznik amerykańskiego Departamentu Handlu oznajmił, że dostawy komponentów do Rosji w ostatnim roku spadły o 85%. Rosyjska armia cierpi na niedobory technologii, gdyż praktycznie wszyscy światowi giganci zajmujący się produkcją chipów: Intel, AMD, TSMC, GlobalFoundries oraz IBM, wstrzymały sprzedaż chipów Rosji.

O tym, że armia rosyjska wykorzystuje mikroukłady ze sprzętu AGD w swoim sprzęcie wojskowym poinformowali sami Ukraińcy, którzy znajdowali takie chipy w zniszczonych i porzuconych przez Rosjan maszynach, w tym w czołgach i innych pojazdach. Informację o tym przekazała Senackiej Komisji ds. Handlu Gina Raimondo – sekretarz ds. handlu. Ponadto, z powodu braków zachodniej technologii swoją prace musiały wstrzymać także dwie główne rosyjskie fabryki zajmujące się produkcją czołgów – Uralwagonzawod oraz Czelabińska Fabryka Traktorów, co skutecznie uprzykrza rosyjskiej armii prowadzenie i planowanie kolejnych posunięć.

Co ciekawe, nie jest to pierwszy przypadek wykorzystywania mikroukładów produkowanych z myślą o sprzęcie AGD w sprzęcie z zupełnie innej kategorii. Już wcześniej dało się słyszeć o przypadkach, gdzie producenci samochodów cierpiący na brak chipów wykorzystywali w produkcji aut podzespoły z pralek właśnie. Kryzys na rynku półprzewodników wywołany pandemią koronawirusa oraz licznymi lockdownami był głównym winowajcą takiego stanu rzeczy.

 

Źródło: bussinessinsider, pcmag

fot. tytułowe: EPA Photo