Przenieśmy się na moment w przeszłość. Mamy rok 2016. W laptopach rządzą się procesory Intela generacji Skylake, a wydajność nowych mobilnych kart graficznych od NVIDII rozpaliła wyobraźnię graczy. Nie dość, że Pascale były dużo wydajniejsze od poprzedniej generacji GeForce’ów, to na dodatek wydajność GPU mobilnych była niemal taka sama, jak w przypadku pełnowymiarowych kart montowanych w „stacjonarkach”.

Szok, niedowierzanie, rewolucja! Umownie nazywam ten okres „drugą epoką” w historii laptopów gamingowych. Może trochę na wyrost, ale to właśnie GeForce’y z serii GTX 1000 rozpaliły wyobraźnię graczy i pozwoliły wierzyć, że laptop gamingowy może dorównywać wydajnością desktopom. Mało tego, lepsze zarządzanie energią przez nowe CPU i karty graficzne, a dzięki temu – większe pole manewru w kwestii projektowania układów chłodzenia, pozwoliło na powstanie nowej gałęzi laptopów dla graczy – ultrabooków gamingowych.

Nowa rodzina sprzętu zaczęła bardzo szybko ewoluować, a producenci lekkich i małych „gamingówek” nie przestali optymalizować swoich konstrukcji, jeszcze bardziej ich odchudzać ich i zmniejszać ich rozmiary. I w ten sposób dochodzimy do dziś – mamy początek roku, a na moim biurku wdzięczy się Acer Predator Triton 300 SE. Laptop 14-calowy, który jest sporo mniejszy niż chociażby 13-calowy Alienware 13 R3 z końca 2016 roku – jedno z dzieci pierwszej fali nowej epoki w historii laptopów dla graczy. A przy tym zdecydowanie wydajniejszy pod każdym względem.

Alienware 13 R3 to laptop 13-calowy, który i tak był sporo większy niż 14-calowy Trtiton 300 SE. Fot. Dell

Predator Triton 300 SE to oczywista konkurencja dla testowanego przez Kubę Asusa ROG Zephyrus G14. Przynajmniej pod kątem konfiguracji, bo wyraźnie widać, że Acer poszedł w bezpieczniejszą i bardziej uniwersalną stylistykę niż sąsiad z Tajwanu. Poza tym, Triton bazuje na najnowszych podzespołach, z procesorami Intela generacji Tiger Lake-H (Zephyrus korzystał z rdzeni od AMD) oraz mobilnymi RTX-ami 3000 na czele. W kontekście ostatniej polityki NVIDII i producentów notebooków (trzy karty graficzne występują w aż dwudziestu ośmiu wariantach, a producenci nie mają obowiązku pisać, jaka wersja znajduje się w laptopie – więcej na ten temat pisałem w tym newsie) niniejsza recenzja wydaje się jeszcze bardziej ciekawa. 

 

 

Specyfikacja techniczna

specyfikacja:Acer Predator Triton 300 SE
wymiary i waga:323 x 228 x 18 mm
1,8 kg
przetestowany CPU:Intel Core i7 11375H
4 rdzeni, 8 wątków
3,3 - 5 GHz
TDP - 35 W
cache - 12 MB
dostępne CPU:Intel Core i7 11375H
Intel Core i7 11370H
Intel Core i5 11300H
przetestowane GPU:NVIDIA GeForce RTX 3060 60 W, 6 GB GDDR6
Intel Iris Xe
dostępne GPU:NVIDIA GeForce RTX 3060 60 W, 6 GB GDDR6
Intel Iris Xe 
dysk:1 TB, SSD M.2 PCIe NVMe
WDC PC SN730 SDBQNTY-1T00-1014
obsługiwane dyski:1x M.2 PCIe NVMe
RAM:24 GB DDR4, 3200 MHz
------------------
8 GB wlutowane + 16 GB w banku
dual-channel
max: 24 GB
przetestowana matryca:14 cali, Full HD, 1920 x 1080
IPS, matowa, 144 Hz
LM140LF-1F02, NCP005E
dostępne matryce:Full HD, IPS, matowy, 144 Hz
wybór portów:2x USB 3.2 gen 2
1x Thunderbolt 4
1x HDMI
audio in/out
akumulator:60 Wh
opcje łącznościWLAN - Killer Wi-Fi 6 AX1650i 160MHz
Bluetooth 5.1
wyposażenie dodatkowe:oprogramowanie Predator Sense
przycisk Turbo
czytnik linii papilarnych
podświetlana klawiatura (3 strefy)
kamerka 720p
głośniki z DTS: X Ultra
chłodzenie Aero Blade 3D
oprogramowanie Killer Control Center
TPM 2.0
opcje gwarancji:2 lata

Jakość wykonania i ergonomia obudowy

Triton 300 SE jest notebookiem niewielkim i bardzo zgrabnym i ciężko temu zaprzeczyć. Sprzęt ma 18 mm grubości i waży 1,8 kg, a dzięki 14-calowemu ekranowi osadzonemu w wąskich ramkach, udało się odpowiednio skrócić i zawęzić obudowę. W efekcie notebook jest dość mocno zbliżony rozmiarami do wspomnianego już Zephyrusa G14. Chociaż nie da się ukryć, że laptop od Asusa jest jeszcze lżejszy.

W materiałach marketingowych znalazłem hasło, że Triton 300 SE jest „kuty ze srebra”. Jest to hasełko mające działać na wyobraźnię, ale nie mające nic wspólnego z rzeczywistością, gdyż z tym szlachetnym metalem laptop dzieli tylko zmatowiony kolor. Przy tworzeniu obudowy Acer postawił na aluminium. Wykonano z niego cały korpus laptopa oraz klapę. Tworzywo znalazło się wyłącznie na ramce ekranu. To akurat cieszy i od ultrabooków z tej półki cenowej (a mówimy o przedsionku klasy Premium) można z czystym sumieniem wymagać czegoś więcej niż różnych rodzajów plastików. Szczerze mówiąc, po cichu nawet spodziewałem się magnezu, ale moje oczekiwania były zbyt wysokie.

A czymże jest ta „bezpieczniejsza i bardziej uniwersalna stylistyka” wspomniana we wstępie? Użyte określenie mówi per se. Co prawda praktycznie wszystkie nowe Predatory stronią od estetyki stoisk z pamiątkami z wesołego miasteczka, ale Triton 300 SE się pod tym kątem jeszcze bardziej wyróżnia. Do tego stopnia, że gdyby usunąć z pulpitu naklejkę informująca z jakim laptopem mamy do czynienia, można by odnieść wrażenie, że to sprzęt z segmentu „biznes”.

Bryła jest bardzo prosta, a oprócz logo serii Predator, świetnie wyglądającego swoją drogą, umieszczonego w prawym, górnym narożniku klapy nie znajdziemy na niej żadnych ozdobników. Poważnie. Żadnych. Nawet wycięcia dla dysz układu chłodzenia jakoś tak niechętnie chcą udawać, że zdobią sprzęt dla graczy. Dopiero włączając komputer można ujrzeć dodatkowo kolorowe, trzystrefowe podświetlenie klawiszy, którego raczej w „biznesówkach” nie znajdziemy.  

Mi osobiście taka estetyka się podoba. Nie przeszkadza mi wszędobylska szarość (podobnie jak w ThinkBooku 15p), bo udało się ją w mądry sposób przełamać. Klawiatura ma nieco ciemniejszy odcień, a do tego można ją podświetlić jakimś kolorkiem, a nawet trzema na raz. Touchpad natomiast został osadzony w ramce o oszlifowanych na błysk krawędziach. Niby nic, a już na całość jakoś inaczej się patrzy.

Pod kątem wytrzymałości obudowa także trzyma wysoki poziom. Podnadgarstnik delikatnie pracuje tylko nad touchpadem, zaś w pozostałych miejscach ochoczo demonstruje swoją solidność opierając się nawet silniejszemu naciskowi dłoni. Dekiel wydaje się nieco bardziej elastyczny, co mnie specjalnie nie zaskoczyło, gdyż jest bardzo cienkim elementem. Na szczęście aluminium skutecznie chroni plecy wyświetlacza i nawet w przypadku silniejszego nacisku na środek klapy na matrycy próżno szukać różnego rodzaju „zajączków”.

Na pochwałę zasługuje także zawias. Właściwie powinienem użyć tu liczby mnogiej, gdyż są dwa, szeroko rozstawione na krańcach obudowy. Działają one bardzo lekko i płynnie, umożliwiając otwarcie laptopa jedną ręką – chociaż to raczej zasługa wagi samego korpusu. Nie zmienia to faktu, że oparta na dwóch mechanizmach klapa trzyma się nadanej jej pozycji nawet w trakcie przemieszczania się z otwartym laptopem.

Na rozstawienie portów można nieco marudzić, gdyż podłączone do nich wtyczki (włącznie z zasilaniem!) znajdą się na środku bocznych krawędzi. Skutkiem tego, wpięte przewody mogą nieco przeszkadzać osobom prawo- i leworęcznym w swobodnym operowaniu myszą. Na usprawie dliwienie takiego stanu rzeczy trzeba zaznaczyć, że nie jest to złośliwość producenta. Taki układ gniazd wymusiło rozbudowane chłodzenie, którego dysze znajdują się nie tylko na tyle laptopa, ale też po bokach. Na prawej stronie Tritona 300 SE umieszczono HDMI, jedno USB 3.2 gen 2 (10 Gb/s) oraz uniwersalnego jacka 3,5 mm. Na lewy bok, oprócz zasilania, trafił drugi port USB oraz Thunderbolt 4.

Zdjąwszy spodni panel obudowy użytkownik otrzyma dostęp do układu chłodzenia, gniazda dysku M.2 oraz jednego banku SODIMM. Jednak nie polecam osobom niedoświadczonym samemu rozkręcać laptopa, gdyż spód przylega do korpusu bardzo ciasno i nieumiejętne podważenie zatrzasków może skutkować uszkodzeniem obudowy.

Osprzęt i wyposażenie dodatkowe

Ekran

Porządna matryca na tej półce cenowej i w dodatku sprzęcie dla graczy to „must be”. Nie ma innej opcji. Acer postawił na 14-calowy panel IPS o rozdzielczości Full HD (1920 x 1080 pikseli) i maksymalnym odświeżaniu 144 razy na sekundę. Zestaw bardzo mądry, biorąc pod uwagę specyfikację laptopa. Osiągnięcie 144 klatek animacji w wielu grach e-sportowych z pomocą RTX-a 3060 jest jak najbardziej możliwe, więc gracze nie powinni narzekać na płynność obrazu. Na ostrość zresztą też, gdyż Acer chwali się czasem reakcji ekranu wynoszącym 3 ms.  Niestety, nigdzie nie podano, czy chodzi o wskaźnik GTG (gray-to-gray), czy też o bardziej miarodajny i mający więcej wspólnego z rzeczywistą rozgrywką MPRT (motion picture response time – czas reakcji ruchomego obrazu).

Przetestowany IPS okazał się ekranem mocno i dość równo podświetlonym (356 nitów), a przy tym udało się zachować całkiem przyzwoity kontrast oraz nasycenie czerni. Kolory także wyglądają bardzo dobrze – gołym okiem da się zobaczyć, że są wyraźne i ostre, ale nie przesycone. Zaskoczyło mnie natomiast wskazanie kolorymetru mówiące o 93-procentowym pokryciu palety sRGB. Byłem przekonany, że „setka” jest praktycznie pewna. Jak widać – pozory mogą mylić.

Szczerze mówiąc, dość mocno zaskoczył mnie brak G-Synca. Przy takiej konfiguracji i odświeżaniu ekranu wynoszącym 144 Hz Adaptive Sync od NVIDII byłby naprawdę pożądanym dodatkiem do całej konfiguracji.

 

Parametry matrycy:

  • luminancja: 356 cd/m2
  • kontrast: 1267:1
  • czerń: 0,28 cd/m2
  • paleta sRGB: 93%
  • paleta DCI-P3: 73%
  • paleta AdobeRGB: 68%

 

Klawiatura i touchpad

Niezbyt przepadam za klawiaturami, które mają tak krótki skok, jak ta z testowanego Acera. W dodatku mechanizmy klawiszy są dość miękkie i w czasie testów zdarzało mi się przypadkiem wcisnąć  przycisk, którego wdusić nie zamierzałem. W laptopach dla graczy raczej preferuję nieco wyższą klawiaturę, a jeżeli już jest dość płaska (co w dzisiejszych laptopach, szczególnie tych ultramobilnych jest coraz powszechniejsze), to niech chociaż skok będzie twardszy i nieco głębszy.

Niemniej, zdaję sobie sprawę, że komuś innemu taka charakterystyka pracy klawiszy, jak w testowanych Tritonie, przypadnie do gustu i będzie się grało i pracowało na niej po prostu wygodnie. Tym bardziej, że płytki klawiszy są przyjemne w dotyku i odpowiednio duże. Wszystkie klawisze są także odpowiednio uporządkowane. Ale osoba, która po raz kolejny wpadła na pomysł umieszczenia przycisku zasilania na miejscu klawisza Delete nie zasłużyła w tym roku na świąteczne prezenty.

Jak już pisałem wcześniej, Predator Triton 300 SE, jak na szanującą się „gamingówkę” przystało, posiada kolorowe podświetlenie. Zarządzać nim można poprzez preinstalowaną aplikację Predator Sense. Trzystrefowe podświetlenie dostępne jest jednak wyłącznie w trybie statycznym. Tryby dynamiczne (np. fala, „oddychanie” i różne inne „migotania”) pozwalają na wybór wyłącznie jednego koloru. Własne ustawienia podświetlenia można zapisywać jako gotowe profile.

Touchpad posiada dość standardowy rozmiar, jak na laptopa 14-calowego i powierzchnia płytki w zupełności wystarcza, żeby dało się z niego korzystać. Jest tu jednak mały szkopuł – w lewy, górny narożnik płytki wkomponowano czytnik linii papilarnych. Mimo tego, kiedy nawigujemy kursorem i „przejedziemy” paluchem po skanerze, kursor nie przerywa swojej podróży po pulpicie. Ba! Czytnik jest nawet punktem aktywacji dla touchpada, więc Acerowi należy się pochwała za tak przemyślane ominięcie potencjalnej pułapki. Mankamentem może być jedynie sam fakt, że czytnik jest wyraźnie wyczuwalny pod palcami. Ale czy to na dłuższą metę będzie komuś przeszkadzać, czy też nie – trudno mi powiedzieć, gdyż ja sam w trakcie korzystania z gładzika jakoś intuicyjnie trzymałem się jego prawej strony.

Klawisze touchpada są zintegrowane z jego gładką płytką. Mają bardzo przyjemny i wyraźny klik, więc na komfort korzystania z nich nie mogę narzekać.

 

Głośniki

Wbrew temu, co można sądzić po obecności siateczki drobnych utworów umieszczonych nad klawiaturą, nie kryją one pod sobą głośników. Te umieszczono z przodu laptopa na bocznych krawędziach. Acer umieścił w testowanym laptopie dwie membrany, które pokazały naprawdę niezłą jakość dźwięku. Głośniki są odpowiednio donośne, a przy tym nawet w maksymalnej głośności nie zniekształcają dźwięku, nie straszą efektem przeciążonych membran i przez cały czas grają czysto. Zaskoczyło mnie, że chociaż w serwowanych przez nie pasmach dominuje góra i środek, to dźwięk potrafi być przyjemnie złożony i całkiem przestrzenny, jak na laptopowe głośniki oczywiście.

Na obudowie Tritona 300 SE umieszczono logo systemu DTS, więc obecności specjalnie przygotowanej aplikacji należało się spodziewać. DTS: X Ultra okazał się być głównym „winowajcom” jakości dźwięku oferowanego dźwięku. Wyłączenie aplikacji sprawia, że chwalone głośniki przestają się jakoś wyróżniać. Wciąż brzmią poprawnie, ale pozbawione są tej przyjemnej głębi i złożoności, jaką daje system DTS.

Podobnie sprawa wygląda po podłączeniu słuchawek lub głośników. Soft potrafił wyciągnąć z moich „soniaczy” MDR-XB950N1 nieco więcej przestrzeni i ujarzmić bas, który czasami lubił dominować. Aplikacja pozwala na wybranie gotowego profilu dla danych treści (muzyka, głos, film, strategia, gra RPG, strzelanka) oraz umożliwia własnoręczne korygowanie dźwięku za pomocą 10-zakresowego equalizera.

 

Funkcje bezpieczeństwa

Tę kwestię już właściwie omówiłem prawie w całości. Predator Triton 300 SE został wyposażony w czytnik linii papilarnych i to akurat się chwali. W przypadku Legiona 7 15 od Lenovo oraz Omena 15 od HP narzekałem na brak choćby tak podstawowego zabezpieczenia komputera. Być może miejsce dla skanera znalazło by się lepsze niż płytka touchpada, ale lepszy rydz niż nic, jak to się zwykło mawiać.

Szerzej funkcje bezpieczeństwa w notebookach omawiamy tutaj.

 

Łączność

Triton 300 SE został wyposażony w wyłącznie jedną opcję łączności z Internetem. Jak nietrudno się domyślić, jest to karta sieciowa WLAN umożliwiająca łączność Wi-Fi.

Nie jest to jednak standardowa „sieciówka” Intela, a Killer Wi-Fi AX1650i 160 MHz. Karty od tego producenta są cenione przez graczy ze względu na przystosowanie ich do wymagań gier sieciowych. Killer chwali się, że zainstalowany moduł oferuje połączenie bardziej stabilne i o mniejszych opóźnieniu niż rozwiązania konkurencyjne. Wydajność transferowania danych także prezentuje się lepiej niż w standardowych układach, co dodatkowo pomaga w streamowaniu rozgrywki.

Karta Killera posiada jeszcze jeden spory atut – aplikację Killer Control Center, umożliwiającą monitorowanie oraz drobiazgowe zarządzanie wydajnością domowej sieci. Dzięki niej użytkownik ma możliwość, między innymi, nadawania pierwszeństwa wybranym aplikacjom w dostępie do Internetu oraz sprawdzania w czasie rzeczywistym co i w jakim stopniu wykorzystuje w danym momencie nasze Wi-Fi.

Testy wydajności

Szczegóły na temat naszej autorskiej procedury testowej znajdziecie tutaj.

 

Procesor i wydajność ogólna

Acer Predator Triton 300 SE jest beneficjentem najnowszej generacji procesorów mobilnych Intela. Generacja Tiger Lake-H dopiero zaczęła pojawiać się w najnowszych laptopach o wysokiej wydajności. Ja mam to szczęście, że przy okazji testowania laptopa od Acera, mogę sprawdzić, jak radzi sobie nowy Core i7 11375H, czyli następca Core i7 10750H z generacji Comet Lake.

Już na samym początku spotkało mnie małe zdziwienie. Oparty na usprawnionej, 10-nanometrowej mikroarchitekturze Willow Cove procesor posiada 4 rdzenie fizyczne i jest jednostką 8-wątkową. Poprzednik zaś, oparty jeszcze na starszej, 14-nanometrowej architekturze Skylake++, charakteryzował się konfiguracją składającą się z 6 rdzeni i 12 wątków. Core i7 11375H cechuje się taktowaniem w granicach 3,3 – 5 GHz przy TDP na poziomie 35 W. Chociaż opcjonalnie, w innych laptopach może ono wynosić bazowo 3 GHz przy TDP 28 W.  Tiger Lake’i są skalowalne i Intel daje tutaj partnerom OEM pewne pole manewru przy konfiguracji CPU. Procesor posiada ponadto 12 MB pamięci cache.

Najpierw sprawdziłem, jak nasz „Tygrysek” radzi sobie pod obciążeniem. Widać było, że nasz bohater lubi ciepełko, ale nie lubi gorąca. Przez godzinę temperatura CPU wzrosła do maksymalnie 89°C przy taktowaniu dochodzącym do 4 GHz. Po pewnym czasie taktowanie spadło do niższych wartości, dzięki czemu CPU miał szansę schłodzić się nieco. Później taktowanie powróciło na wysoki poziom, skutkiem czego temperatura wzrosła.

Intel Core i7 11375Htemperatura:taktowanie:
czas pracy – 15 min89° C4000 MHz
czas pracy – 30 min82° C3400 MHz
czas pracy – 60 min89° C4000 MHz

Jak zatem prezentuje się Core i7 11375H w testach? „Tygrys” wypada lepiej od Core i7 10750H… ale tylko w testach wydajności pojedynczego rdzenia. We wszystkich testach wielordzeniowych nowa jednostka wypada niestety słabiej od swojego poprzednika. Czego swoją drogą można było się spodziewać – niższe TDP i możliwość liczenia w jednym momencie czterech wątków mniej od poprzednika rzuciły się długim cieniem na wydajności nowej „i-siódemki”. Jej wydajność plasuje się gdzieś pomiędzy Core i5 10300H a Core i7 10750H.

Predator Triton 300 SE posiada hybrydowy RAM. To znaczy, 8 GB (LPDDR4, 3200 MHz) jest wlutowane, ale pamięć operacyjną można dodatkowo rozbudować dzięki jednemu wolnemu slotowi SODIMM. W testowanej konfiguracji łącznie znalazło się 24 GB (8 GB wlutowane + 16 GB w kości), co stanowi spory zapas na przyszłość.

 

Chart by Visualizer

 

Chart by Visualizer

 

Chart by Visualizer

 

Chart by Visualizer

 

Chart by Visualizer

 

Chart by Visualizer

 

Chart by Visualizer

 

Wydajność graficzna

Jeżeli chodzi o wydajność graficzną, to bohaterów mamy dwóch: Intel Iris Xe, czyli „integrę” towarzyszącą procesorom 11. generacji Intela (mówię o całej generacji, a nie konkretnej rodzinie, gdyż Intel Iris Xe znajduje się zarówno w asyście układów niskonapięciowych, jak i tych wydajniejszych, a także w stacjonarnych Rocket Lake’ach, za wyjątkiem Core i3, Pentiumów oraz Celeronów). W przypadku testowanego laptopa jednak układ Intela odgrywa role drugorzędną i jest aktywny wyłącznie w zadaniach niepotrzebujących GPU o wysokiej wydajności.

Główne skrzypce gra tutaj NVIDIA GeForce RTX 3060 w wersji mobilnej. Pomyślicie sobie: „Uuuu, nie napisał, że Max-Q, czyli pewnie ta wersja o pełnej wydajności. W tak małym lapku? Nieźle!”.

Otóż nie.

Już sam fakt, że mamy do czynienia z ultrabookiem powinien zapalić pierwszą lampkę zwątpienia. W tak niewielkim urządzeniu GPU o standardowej mocy męczyłoby się strasznie i jego obecność nie miałaby po prostu sensu. Druga sprawa – ze wstępu i/lub jednego z moich newsów już wiecie, że NVIDIA przygotowała w tym roku całkiem kosztowną grę typu „Zgaduj-Zgadula”.

RTX 3060, RTX 3070 oraz RTX 3080 w wersjach mobilnych występują łącznie w aż 28 wariantach, a producent laptopa wcale nie musi mówić klientowi, jaki układ znajduje się na płycie głównej. W momencie pisania tej recenzji Acer wydaje się, niestety, z tej sposobności skorzystać, więc żeby dojść do tego, co tak naprawdę testuję, musiałem bacznie przyjrzeć się specyfikacji chipu. Sam RTX 3060 występuje w 11 (sic!) różnych wersjach (w tym 3 w wersji Max-Q, czego producenci także nie muszą zaznaczać), różniących się między sobą całkowitą mocą (TGP), taktowaniem bazowym oraz w trybie Boost, a nawet przepustowością pamięci. Szybkie śledztwo za pomocą programów diagnostycznych wykazało, że Triton 300 SE dysponuje najsłabszą wersją RTX-a 3060, jaka jest dostępna na rynku.

Grafika oparta jest na rdzeniu GA106 i posiada TGP na poziomie 60 W, taktowanie w przedziale 817 – 1282 MHz oraz przepustowość pamięci o wartości 12 Gb/s. Dla porównania, najmocniejszy wariant mobilny RTX-a 3060 może pochwalić się niemal dwukrotnie wyższym TGP (115 W, z możliwością opcjonalnego podbicia TGP do 130 W dzięki funkcji Dynamic Boost 2.0), częstotliwością taktowania w widełkach 1387 – 1702 MHz oraz przepustowością pamięci wynoszącą 14 Gb/s. Pozostałe cechy wypadają tak samo – 3840 rdzeni CUDA, 120 jednostek teksturujących, 30 rdzeni RT, odpowiedzialnych za ray tracing, oraz 120 jednostek Tensor zaangażowanych w uczenie maszynowe i obsługę DLSS 2.0.

Skoro już wiadomo, o czym piszę, to warto sprawdzić, jak testowana konfiguracja poradziła sobie w grach i benchmarkach graficznych. Okazało się, że wydajność 60-watowego RTX-a 3060 jest porównywalna z… mobilnym RTX-em 2060 w swojej standardowej wersji (nie Max-Q), a wypada słabiej niż RTX 2070 Max-Q z testowanych ostatnio OMENa 15 od HP oraz Lenovo Legion 7 15. Czyli nowa generacja jest co prawda wydajniejsza od poprzedniej, ale w tym wariancie GPU ma prawo rozczarować. Oczywiście, jeżeli ktoś przesiądzie się na Ampere z Maxwella (GTX serii 900) lub Pascala (GTX 1000), to odczuje potężny skok wydajności graficznej. Ale przesiadka z Turinga RTX wydaje się nieco bez sensu.

I wszystko byłoby w porządku, gdyby tylko NVIDIA i producent laptopa jasno zakomunikowali klientowi z jaką konkretnie kartą graficzną będzie miał do czynienia. Dlaczego? Chociażby dlatego, że testowana wersja wypada, jak wypada, a RTX 3060 w wersji 115 W potrafi w niektórych zastosowaniach osiągać wyniki bliższe RTX-owi 2080 Super Max-Q, a więc odczuwalnie wyższe. Ba, wg testu przeprowadzonego przez kanał Hardware Unboxed, różnica między RTX-em 3060 80 W a RTX-em 3060 115 W potrafi wynieść średnio 11% na korzyść mocniejszego układu przy rozdzielczości Full HD. Natomiast wg notebookcheck.net różnica w benchmarkach 3DMark pomiędzy 60-watowym RTX-em z mocą podniesioną do 75 W (dzięki opcjonalnemu Dynamic Boost 2.0) a RTX-em 3060 o TGP 130 W (115 W + 15 W Dynamic Boost 2.0) wynosi od 15% do 20%. Autor jednocześnie zaznacza, że układy o niższym TGP okazały się mieć lepszą wydajność na wat.

Bardzo nie podoba mi się przyjęta na ten moment polityka i uważam, że najzwyczajniej w świecie krzywdzi klientów. Bo sugerowanie, że przetestowany przeze mnie układ jest właściwie tym samym, co wspomniane przeze mnie jego wydajniejsze warianty, nie jest w porządku. Delikatnie rzecz ujmując. Mam nadzieję, że kiedy już Predator Triton 300 SE pojawi się w polskich sklepach, informacja o mocy karty graficznej znajdzie się w tabelach ze specyfikacją. Tym bardziej, że konkurenci z MSI oraz Asusa zdecydowali się ostatecznie na transparentność w tej materii.  

Aktualizacja 21.5.2021: Z informacji uzyskanych od polskiego oddziału Acera otrzymałem informację, że finalnie w sprzedaży pojawią się wersje Tritona z RTX-em 3060 w wersji 75 W, a więc wydajniejszym niż w modelu testowym.

 

Chart by Visualizer

 

Chart by Visualizer

 

Chart by Visualizer

Szerzej układy graficzne w notebookach omawiamy tutaj.

 

Dysk

W tym przypadku Acer sięgnął po najwyższą półkę nośników półprzewodnikowych PCIe NVMe od Western Digital. W laptopie znalazł się dysk o oznaczeniu SN730 i pojemności 1 TB. Wynikom prędkości przetwarzania danych nie można nic zarzucić, gdyż odczyt sekwencyjny dobił do wartości 3000 MB/s, a zapis wyniósł niewiele mniej, bo 2783 MB/s. Jedyne czego można żałować to to, że Triton 300 SE posiada wyłącznie jedno gniazdo M.2 dla pamięci masowej.

Współczesne rozwiązania dyskowe w notebookach omawiamy tutaj.

 

Testy baterii

Kiedy Intel zapowiadał CPU z rodziny Tiger Lake, dość sporo mówiło się o większej energooszczędności układów i w rezultacie wydłużeniu czasu pracy na baterii notebooków z nowym CPU. Można powiedzieć, że przecież co generację powtarzają to samo i żadne to odkrycie. Tyle jednak, że tym razem Intel nie przedobrzył z zapowiedziami i przetestowane przez nas laptopy z 11. generacją CPU naprawdę potrafiły wydłużyć czas pracy na baterii. Najbardziej było to widoczne w teście symulującym pracę z przeglądarką. Już w recenzji Acerów TravelMate P4 i Spin P4 było to zarysowane, a Predator Triton 300 SE to potwierdził, wytrzymując bez wpiętego zasilacza 12 godzin pracy, co jak na baterię o pojemności 60 Wh i tak wydajną konfigurację, jest wynikiem wartym pochwały.

Pozostałe testy także nie wypadły źle, ale też nie aż tak spektakularnie. Tryb pracy biurowej wyczerpał baterię po niecałych 5 godzinach, a pełne obciążenie po ok. 2,5 godzinach.

Chart by Visualizer

 

Testy kultury pracy

Triton 300 SE został wyposażony w najnowszą generację chłodzenia laptopów gamingowych od Acera. W jej skład wchodzi piąta odsłona wentylatorów AeroBlade 3D oraz technologia Vortex Flow, której misją jest maksymalne usprawnienie przepływu powietrza przez ciepłowody. Jak już nadmieniłem przy okazji opisywania obudowy komputera – rozgrzane powietrze ma tutaj którędy uciekać.

W praktyce chłodzenie zaprezentowało się całkiem przyzwoicie i właściwie reagowało na to, co akurat robiłem na laptopie. Przy otwartych kilku kartach na przeglądarce dwa wiatraczki wydawały się całkowicie uśpione. Dopiero symulacja pracy biurowej delikatnie je pobudziła, ale nawet wtedy ich mruczenie nie wybiegało specjalnie poza dźwięki otoczenia. Głośniej robiło się dopiero w czasie grania i w tym scenariuszu decybelomierz wskazał na 47 dB. Czyli szum był dość wyraźnie słyszalny, ale w żaden sposób nie irytował. Był jednostajny i pozbawiony świstów i gwizdów.

Triton posiada także przycisk Turbo, który odpala wiatraki na pełną moc. Wtedy głośność dochodziła do 62 dB i jeżeli ktoś nie ma w tym czasie założonych słuchawek, to niewykluczone, że dość szybko wyłączy ten tryb chłodzenia. Choćby dlatego, że przy maksymalnej prędkości wiatraki zaczynały delikatnie świszczeć.

Chart by Visualizer

Moją tezę, że układ chłodzenia do swojej pracy się przykłada należycie, potwierdza temperatura obudowy. W czasie pracy biurowej cała konstrukcja pozostawała chłodna nawet na spodzie. Dopiero pełne wykorzystanie podzespołów odczuwalnie rozgrzało pulpit oraz spód. Szczególnie dało się to odczuć na środku klawiatury oraz na spodzie komputera, przy tylnej krawędzi.

Zadania biurowe - pulpit
Zadania biurowe - spód
Pełne obciążenie - pulpit
Pełne obciążenie - spód

 

Podsumowanie

Wreszcie dobrnęliśmy do końca i czas wydać werdykt. Odnoszę jednak wrażenie, że nie będzie on ani łatwy do wydania, ani też jednoznaczny.

Z jednej strony otrzymaliśmy bardzo ładnego i porządnie wykonanego laptopa, któremu pod kątem estetyki zdecydowanie bliżej do klasy notebooków biznesowych niż gamingowych. Obudowa z aluminium wygląda schludnie, jest wytrzymała, a całość jest bardzo spójna stylistycznie.

Pod kątem wyposażenia Triton 300 SE także nie zawodzi, bo mamy tu bardzo dobry ekran Full HD 144 Hz, całkiem niezłe głośniki z systemem DTS Ultra, a jeżeli ktoś lubi „miękką” klawiaturę, to i z tej będzie zadowolony. Cieszy też obecność czytnika linii papilarnych, gdyż „domowe” laptopy także mogą zawierać bardzo ważne dane, które warto odpowiednio zabezpieczyć.

Acer Predator Triton 300 SE

Jak wypadła para głównych aktorów, czyli Core i7 11375H oraz RTX-3060? Jeżeli porównamy je bezpośrednio do poprzedniej generacji podzespołów Intela i NVIDII, to okaże się, że mają prawo rozczarować. Niestety. Liczby mówią same za siebie. Trzeba natomiast pamiętać, że porównywanie ich 1:1, szczególnie CPU, jest nieco niesprawiedliwe, gdyż zestawialibyśmy ze sobą wtedy układ o TDP 45 W z 35-watowym. O polityce NVIDII już się nieco rozpisałem i nie wiem, czy muszę do tego wracać. Proszę tylko o to, żeby być uczciwym w stosunku do klientów i jasno określać, jaka karta graficzna znajduje się wewnątrz laptopa. Bo wyraźnie widać, że mobilny RTX mobilnemu RTX-owi nierówny.

Finalnie, Acer Predator Triton 300 SE wydaje się całkiem udanym konsensusem pomiędzy wydajnością a ultramobilnością, gdzie, oprócz niewielkich rozmiarów i niskiej wagi sprzętu, dodatkowo otrzymujemy długi czas pracy na baterii oraz przyzwoitą kulturę pracy. Całość może nie robi tak dużego wrażenia, jak konkurencyjny ROG Zephyrus G14, ale w mojej opinii w tworzeniu ultrabooków gamingowych Acer obrał właściwy kierunek.

Podsumowanie:Acer Predator Triton 300 SE
segment:ultrabook gamingowy
optymalne zastosowanie:- gry wideo
- praca z grafiką 2D i 3D
- rozrywka z multimediami
mobilność:- bardzo wysoka
kultura pracy:- bardzo dobra
modem WWAN w opcji:- nie
opcje dokowania:- Thunderbolt 4
ważne cechy:- porządne wykonanie
- wytrzymała obudowa
- wysoka wydajność ogólna i graficzna
- świetne wyposażony
- długi czas pracy na baterii